Artur Szymczak

Artur „Zico” Szymczak ur. 22 maja 1981 we Wrocławiu. Wychowanek Zagłębia Lubin. Bramkarz Fortuny Obora, FKS Sobin, Odry Chobienia, Iskry Księginice, Orkana Szczedrzykowice i obecnie Prochowiczanki Prochowice.

Artur Szymczak w Prochowicach
Artur Szymczak w barwach Prochowic

Jak trafił Pan na treningi do Zagłębia Lubin? 

Do Zagłębia trafiłem poprzez nabór. Trener Janusz Rak jeździł i wybierał tych, którzy jego zdaniem rokowali na przyszłość z trzecich klas szkół podstawowych. Ja miałem trafić do klasy sportowej o profilu łyżwiarstwa szybkiego w Szkole Podstawowej nr 7, którą prowadził pan Królewicz i nie bardzo chciał, abym odszedł. Z tego powodu było trochę przepychanek pomiędzy wychowawcą z SP 7, trenerem Rakiem oraz moimi rodzicami, ale ostatecznie trafiłem do SP 10.

Z tego co pamiętam, to z mojej szkoły wybrał mnie i dobrego kumpla Łukasza Janickiego, którego pozdrawiam. Niestety Łukaszowi nie udała się ta sztuka, wielka szkoda, bo już wtedy miał niesamowite „papiery na grę”.

Artur Szymczak kwiecień 1992 i obóz w Świeradów Zdrój
Artur Szymczak na obozie w Świeradowie w kwietniu 1992

Jak funkcjonowała Pana klasa sportowa? Jak to wyglądało na Pana przykładzie? 

Klasa była typowo męska, liczyła 24 chłopaków. Trener kładł duży nacisk na naukę i zachowanie. Jak dobrze pamiętam, to w szóstej klasie był mały przesiew i trzech kolegów odeszło, a w ich miejsce dołączyli Krzysiek Kazimierczak (tutaj) i Szymon Paczkowski. W późniejszym czasie do drużyny i treningów dołączyli Wojtek Olszowiak (tutaj), Marcin Herzog, Michał Brandenbura i Emanuel Baran oraz młodsi o rok Tomek Wisio, Piotrek Cielewicz i Rafał Jarmużek.

Trener Rak, aby zaostrzyć rywalizację i podnieść poziom podzielił nas na dwie drużyny. W zespole „Niebieskim” byłem ja, Jakub Puchalski, Marcin Pielech, Krzysztof Mularczyk, Jacek Michalak, Krzysztof Krężel, Grzegorz Uss, Robert Jarmużek, Michał Dębicki, Damian Mycan, Mirosław Goresz i Łukasz Skrzypczyk.

W zespole „czerwonym” byli Łukasz Grabowski, Krzysztof Kaban, Paweł Milczarczyk, Mariusz Zdrajkowski, Tomasz Jański, Maciej Pisarski, Patryk Pytlarz, Dariusz Głodowski, Łukasz Janas, Marcin Maczkowski, Michał Szczygieł i Dariusz Tchórzewski.

Największym moim przeżyciem podczas gry dla Zagłębia był mecz derbowy z Amico. Mieliśmy przyjemność zagrać na głównej płycie i poczuć z bliska klimat stadionu 40-lecia. W tamtym czasie wygrywaliśmy większość spotkań, a ten mecz zakończył się wynikiem 7:1. To było niesamowite wydarzenie dla tak młodych chłopaków. Fajnie było też uczestniczyć w spotkaniach pierwszoligowej drużyny, gdzie pełniliśmy rolę chłopców do podawania piłek. Mieliśmy okazję z bardzo bliska poznać atmosferę meczu i przyglądać się piłkarzom.

Artur Szymczak Mecz z Amico Lubin w czerwcu 1993. Wynik 71 dla Zagłębia
Artur Szymczak przed meczem z Amico Lubin w czerwcu 1993

***

Chciałbym podzielić się paroma ciekawymi anegdotami z tamtego okresu. Pamiętam, że w piątej klasie podczas sparingu na „dwójce” (boisko treningowe) graliśmy sparing z ekipą chyba Tadeusza Wiśniewskiego i dostałem bramkę z połowy przeciwnika. Jej autorem był, jeśli się nie mylę Piotrek Palczewski. To był czas kiedy do poprzeczki brakowało mi z pół metra pomimo wyskoku, a siatki ściągaliśmy, wchodząc sobie na barana.

Pamiętam też taką śmieszną anegdotę związaną z sytuacją gdy po każdym z treningów trener wyznaczał osobę, która w poczuciu obowiązku dbałości o sprzęt miała prać vesty (plastrony). Kiedy wypadło na mnie, to oczywiście zabrałem sprzęt do domu, mama wszystko ładnie wyprała. Jednakże na kolejnym treningu gdy należało je założyć, nikt nie był w stanie tego wykonać ze względu na zapach nikotyny, jakim przesiąknęły podczas suszenia (w tamtych czasach rodzice palili w mieszkaniu). W ten sposób zostałem zwolniony z tego jakże zacnego obowiązku.

Artur Szymczak obóz w Wolsztynie sierpień 1993 zdjęcie nr 8
Artur Szymczak na obozie w Wolsztynie sierpień 1993

Była też sytuacja kiedy to trener przed jednym z turniejów zorganizował dla wszystkich obuwie sportowe na hale. Takie niebieskie trampki za kostkę niczym nieprzypominające obecnych halówek. Podczas rozgrywek wszyscy ślizgali się jak na lodzie i mieliśmy dość tych butów. Po latach uważam, że był to celowy zabieg trenera. Chciał dać szansę naszym przeciwnikom, aby nie było nam tak łatwo ich ogrywać. Były to magiczne trampki, które miały w nas rozwijać równowagę, zwrotność i koordynację, Ja sobie jakoś radziłem, ale to chyba ze względu na wcześniejsze doświadczenia w SP 7 z łyżwami.

Z życia klasowego to mogę wspomnieć, że trener każdemu z nas przydzielał jakieś obowiązki, a do mnie należało podlewanie kwiatów. Ogrodnikiem jednak nie zostałem

Fajną sprawą w tamtym okresie było pisanie listów do czołowych klubów Europy. Wymienialiśmy się adresami i prośbami w języku angielskim czy niemieckim. Nie lada sztuką było wtedy posiadać porządnie sformułowaną prośbę. Pamiętam, że najwięcej gadżetów otrzymałem z Interu Mediolan, Fiorentiny, PSV i Bayer Leverkusen. Prowadziliśmy także takie zeszyty, w których umieszczaliśmy wszystkie informacje i zdjęcia związane ze swoim piłkarskim idolem. Moim od początku był Krzysztof Koszarski. Dodam, że po 4 latach udało mi się otrzymać jego pierwszoligową czerwoną bluzę IMPEXMETAL.

Artur Szymczak 1992 r. wizyta Koszara w naszej klasie.
Wizyta Krzysztofa Koszarskiego w klasie Artura Szymczaka

Proszę opisać, jak wyglądały treningi, gdzie trenowaliście? 

Treningi ogólnorozwojowe odbywały się w szkole w czasie WF-u, a typowo piłkarskie 3-4 razy w tygodniu na obiektach Zagłębia. Początkowo na żużlu, gdzie obecnie jest parking giełdy, a później na boiskach trawiastych. Szatnie mieliśmy przy starym stadionie Zagłębia z czasów 2 ligi. Wszystkie treningi prowadził trener Janusz Rak.

Nie zawsze było miło i przyjemnie, a najmniej przeze mnie lubiane było bieganie po schodach GOS-u. Co do treningów, to bardzo lubiłem, gdy na zakończenie trener zarządzał konkurs rzutów wolnych, a po nich następowała kolejka jedenastek. Ten rodzaj rywalizacji uwielbiam po dzień dzisiejszy. Bramkarze szli kąpać się pierwsi, bo siatkę przeważnie ściągali chłopcy z pola.

Artur Szymczak obóz w Łagowie 1994 kl. VI
Artur Szymczak na obozie w Łagowie w 1994

Pasowanie drużyny? Jak to wyglądało od środka? Przygotowania, dresy, apel, jakie emocje Panu towarzyszyły? 

Emocjonalnie przeżywałem pasowanie jeszcze przed samym wydarzeniem. Byliśmy pierwszą ekipą, którą miało spotkać takie wyróżnienie. Zostaliśmy ubrani w biało czerwone dresy, w których mieliśmy zaprezentować się podczas przysięgi na tle całej szkoły. Na uroczystość zostali zaproszeni działacze. Z klubu byli Lulek i Panfil oraz zawodnik Jarosław Góra.

Podczas apelu było mi dane wprowadzać kolegów do przysięgi zaraz za sztandarem klubowym. Po ślubowaniu, z rąk Jarosława Góry otrzymaliśmy legitymacje klubowe i staliśmy się zawodnikami Zagłębia. Wywołało to dużo radości, a emocje opadły.

Artur Szymczak rok 1991 i pasowanie na zawodników Zaglebia. SP 10 kl. IV D zdjęcie 3
Pasowanie na zawodników Zagłębia Lubin klasy Artura Szymczaka w 1991

Gdzie jeździliście na obozy przygotowawcze? Jak Pan to wspomina? 

Obozy, które zaliczyłem to Świeradów-Zdrój w 1992 r., Wolsztyn w 1993 r., Łagów w 1994 r. i Miejska Górka w 1995 (to był czas, w którym było losowanie pucharu UEFA i wszyscy trzymaliśmy kciuki, aby Zagłębie trafiło na AC Milan i tak też się stało). Ciężko mi opisać jakość sportową samych obozów i porównać do tych profesjonalnych, bo nie było mi dane uczestniczyć w takowych.

Na pewno było dużo pracy, biegania, biegania i jeszcze raz biegania. Był też czas na zabawę i rozrywkę (sposobem na szybko chodzących spać kolegów było smarowanie genitaliów Ben Gayem, oj mieli wtedy gorąco).

Jak wspomina Pan trenerów z Zagłębia Lubin i późniejszych drużyn? 

W Zagłębiu praktycznie przez cztery lata trenował mnie Janusz Rak. Stanowczy i wymagający człowiek, prowadzący bardzo zdrowy tryb życia, którego także wymagał od nas. Na zastępstwa trafialiśmy do Michała Lewandowskiego lub Tadeusza Wiśniewskiego. W szóstej klasie szkoły podstawowej rozpoczęliśmy treningi bramkarskie, które prowadził Krzysztof Koszarski. Raz na tydzień lub raz na dwa tygodnie były typowo bramkarskie treningi, w których udział brak także Jędrzej Kędziora i większość bramkarzy z innych grup wiekowych.

Po skończeniu ósmej klasy trenerem został Piotr Frączek, a następnie Mirosław Dragan. Niestety wtedy kończyłem już przygodę z Zagłębiem i mało trenowałem. W niższych ligach trenowali mnie Andrzej Słowakiewicz, Romuald Kujawa, Bogdan Pisz, Franciszek Machej, Krzysztof Koszarski, Marek Gajewski, Andrzej Wójcik, Tadeusz Gajdzis, Robert Malawski, Remik Postrożny, Jarosław Pedryc i Michał Małek. Od każdego z nich mogłem się czegoś nauczyć, ale największym sentymentem darzę Roberta Malawskiego i obecnych trenerów z Prochowic za przygotowanie się perfekcyjnie do każdego treningu, zaangażowanie i serce do pracy.

Wielu z tych trenerów było związanych z Zagłębiem Lubin.

Artur Szymczak obóz w Wolsztynie sierpień 1993 zdjęcie nr 6
Artur Szymczak z drużyną na obozie w Wolsztynie sierpień 1993

Kontuzja i przerwa w grze? Jak do tego doszło? Czy klub jakoś starał się Ci pomóc? 

Kontuzja to złamanie lewego nadgarstka na jednym z treningów pod koniec ósmej klasy. Deszczowy dzień. Taki, jakie lubię najbardziej do treningu. Niestety tamten okazał się felerny.

Nadgarstek złamałem podczas przewrotów w przód z piłkami. Piłka wyślizgnęła się spod brzucha i całym ciałem przygniotłem rękę. Trener Rak natychmiast zawiózł mnie do szpitala w Lubinie, a tam dotarli rodzice. Pamiętam, że pierwsze nastawianie nie przyniosło skutku i czekaliśmy na innego lekarza, który wykona ten proces poprawnie.

Później zakaz gry przez prawie rok czasu, bo złamanie kiepsko się goiło. Klub później już nie wnikał w proces leczenia. Tak to pamiętam.

Proszę opisać pobyt w każdym z klubów w pańskiej karierze. Z kim Pan grał, kto był trenerem, ludzie związani z Zagłębiem Lubin. 

W wieku 18 lat kolega zaprosił mnie do Obory i zaproponował grę w Fortunie. Tam zrobiliśmy awans do A klasy. W drugim sezonie trenerem został Słowakiewicz, który dogrywał transfery do Polkowic. Po tym sezonie miałem grać w drugiej drużynie Górnika Polkowice. Po sezonie gdy grałem w Oborze, część planu wakacyjnego zaplanowałem u rodziny zamieszkującej we Wrocławiu.

Dotarłem na weekend, w poniedziałek rano zadzwonił trener Słowakiewicz, że po południu mam się stawić w Polkowicach na treningu. Wtedy była bardzo szybka decyzja i działanie, aby dotrzeć na czas do Polkowic, gdyż nadarzyła się szansa, z której należało skorzystać. Pociągiem do Lubina po sprzęt, następnie autobus nr 45 i jazda do Polkowic. Wpadam podniecony na stadion, szukam poleconych mi osób, a tu się okazuje, że treningu nie ma. Został przełożony na kolejny dzień. Taki był start, a raczej falstart w Górniku.

Niestety po okresie dwóch miesięcy i etapie przygotowawczym zrezygnowałem, głównie ze względu na brak funduszy. Nie miałem z czego pokrywać kosztów transportu, a kierownik klubu Jurak nie zwracał za dojazdy. Wtedy też zaproponowano mi grę w FKS Sobin. Trenował mnie tam Zenek Mikołajczak. W drużynie z Sobina grało bardzo wielu chłopaków z Polkowic. To była taka trzecia drużyna Górnika. Tam kolejny sezon lub dwa.

Pamiętam, że same dojazdy do Sobina, to była niezła wycieczka. Gdy trening był na 17, to z Lubina autobus linii 45 do Polkowic wyruszał chwilę po 14. Około 15 byłem w Polkowicach i oczekiwałem ponad godzinę na busa, który dowoził nas do Sobina. Ze względów logistycznych dzień treningowy kończyłem ok. 21.

Po pobycie w Sobinie Romek Kujawa zabrał mnie do Odry Chobienia. Po dwóch sezonach przeniosłem się do Amico Lubin pod dowództwem Marka Gajewskiego, Franka Macheja i Andrzeja Wójcika. Treningi głównie odbywały się na teraźniejszym boisku Górnika Lubin, kiedyś zwanym „Saharą” ze względu na brak trawy.

W latach 2007-2009 grałem dla Iskry Księginice. Trenerem był Karol Grolewski. To wszystko była gra w A klasie. Następnie za pomocą Daniela Dudkiewicza przeniosłem się do Orkana Szczedrzykowice. Był to sezon 2008/09. Trenerami byli Tadeusz Gajdzis, a następnie Robert Malawski. Tam w dwa lata zrobiliśmy awans do IV ligi. Wtedy też zmarła nam córka i przestałem grać.

Po roku trafiłem ponownie do Iskry Księginice, chyba na sezon, następnie Fortuna Obora za czasów Norberta Pisarskiego i z powrotem Księginice, gdzie byłem do czasu awansu do okręgówki. Remik Postrożny zajmował się tam treningami. Ostatni przystanek przed Prochowiczanką to jeszcze powrót do Fortuny Obora na kilka meczów z doskoku.

Artur Szymczak Iskra Księginice
Artur Szymczak w Iskrze Księginice

Obecnie gra Pan w Prochowiczance Prochowice. Proszę opowiedzieć o relacjach z drugim bramkarzem oraz o rywalizacji, pomocy i wspólnych rozmowach. 

Do Prochowic trafiłem bardzo przypadkowo. Zawdzięczam to Michałowi Matkowskiemu, który zarekomendował moją osobę trenerom. Był to marzec i początek rundy wiosennej. Po pierwszych treningach trener Jarosław Pedryc zdecydował o mojej przydatności do drużyny. Mnie spodobały się relacje i pozytywne nastawienie wszystkich do siebie w tym klubie. Do tego doszła niesamowita frajda z porannych treningów – tutaj duże podziękowania dla II trenera Michała Małka.

Trafiłem do drużyny, która przegrała pierwsze dwa spotkania tej rundy, a ogólnie miała 4 zwycięstwa i remis. Wtedy też zaczęła się dobra passa. Wygraliśmy z Bolesławcem mecz ligowy, odpadliśmy po karnych w Pucharze Polski z Orlą Wąsosz. W tym meczu urazu doznał bramkarz Patryk Kazidróg, którego musiałem zastąpić w meczu z Górnikiem Złotoryja, który zremisowaliśmy 0:0. To był mój debiut, po którym zagrałem resztę meczów tej rundy.

W pamięci pozostanie mi spotkanie derbowe z Orkanem rozegrane na stadionie Konfeksu. Chciałem, abyśmy wygrali mecz z klubem, w którym nie było mi już dane wystąpić w rozgrywkach 4 ligowych. Do tego klubem, którego trenerem był Wojtek Grzyb (poznałem go podczas występów w lidze halowej dla Madness Chocianów). Po bardzo dobrym meczu, obronionym karnym na początku drugiej połowy i fantastycznej bramce Michała Matkowskiego wygraliśmy 0:1.

Co do relacji z Patrykiem, są one bardzo dobre. Staram się mu dużo pomagać od strony psychologicznej, utwierdzać go w przekonaniu, we własne umiejętności. On szanuje mnie pomimo tego, że musiał usiąść na ławce. Na tę chwilę podczas mojej nieobecności spowodowanej kontuzją, Patryk sprawuje się dobrze w bramce Prochowiczanki. Jest mocniejszy psychicznie, co przekłada się na większą ilość pewnych interwencji.

Czekam z niecierpliwością na powrót do pełni zdrowia i na podjęcie rywalizacji o miejsce w bramce Prochowiczanki.

Z kim ciekawym grał Pan w tych drużynach? Może były jakieś osoby, które na zakończenie kariery trafiły do jednej z drużyn wspólnie z Panem. 

Nie chciałbym tutaj nikogo pominąć. Jest wielu chłopaków, o których warto wspomnieć. Na samym początku chciałbym wspomnieć nieżyjących już Dawida Posłusznego ksywa „Peruka, Kawa” i Marcina Grabowskiego ksywa „Guma”, z którymi grałem w Agawie Amico Lubin oraz Adriana „Marasa” Jędrzejewskiego, z którym grałem w Sobinie.

Z ekipy Zagłębia fajnie było grać i dzielić jedną ławkę w szkole z Krzyśkiem Kazimierczakiem, który swoją karierę zakończył w Prochowiczance, Jakubem Puchalskim, Wojtkiem Olszowiakiem, Tomaszem Wisio, Grzesiem Ussem. Każdy z nas był ciekawym zawodnikiem marzącym o zrobieniu kariery piłkarskiej, lecz niewielu z nas zrealizowało to marzenie.

W Sobinie do zawodników, których dobrze wspominam, należą: Dawid Klejnowski, Marcin Siwak, Adrian Jędrzejewski, Jarosław Czech, Wiesiek Baryła, Daniel Bosacki, Arek Sroczyński, Marek Stępień, Robert Kotowski i Dariusz Kwas.

Z gry w Agawie dużo wyniosłem z obserwacji i podejścia do każdego meczu Andrzeja Wójcika. Bardzo lubiłem grać z Łukaszem Sobiło (obecnie pierwszoligowy sędzia) oraz resztą chłopaków: Markiem Wcześniakiem, Dominikiem Maślakiem, Karolem Stołowskim, Łukaszem Wernerem, Arturem Drużdżem, Krzyśkiem Domasiewiczem i jego bratem Marcinem, Grześkiem Dybasem, Marcinem Szpałkiem, Dawidem Cichoniem, Wieśkiem Baryłą, Jarkiem Tarnawskim, Jarkiem Gambalem, Heniem Głowackim, Robertem Gajewskim, Janem Wanem, Darkiem Paciorkiem, Mirkiem Machniakiem, Pawłem Dryją.

Artur Szymczak Agawa Amico Lubin
Artur Szymczak w Agawie Amico Lubin

Z częścią tych ludzi grałem też w Ksieginicach. Tutaj też należy wymienić Artura Opalińskiego i Łukasza Słoneckiego, Jarka Rutkowskiego, Tomka Chwedoruka, Rafała Spychałę, Piotra Karczewskiego, Mateusza Łodeja, Tomasza Wasilewskiego i Norberta Kołcza. W Oborze to Norbert Pisarski, Tomasz Niegluj, Grzesiek Jach, Paweł Mikuła.

W Odrze Chobienia to Romek Kujawa, Bogdan Pisz, Krzysiek Koszarski, Michał Korolewicz, Grzesiek Waszkiewicz, Tomek Florczak, Marcin Śliwa, Wojciech Musiałowski, Marcin Kocik (tutaj), tutaj chyba był także Mirek Pachowicz, ale nie jestem pewien.

Orkan to Artur Juszkaluk, Bartłomiej Tymków, Krzysztof Weremko, Szymon Zarański, Grzegorz Zieliński, Robert Lazarek, Robert Malawski, Tomasz Możejko, Jacek Terpiłowski, Paweł Tkacz, Waldemar Staniecki, Daniel Dudkiewicz, Marcin Kucharski, Mateusz Łodej, Łukasz Ostrowski, Łukasz Wingert, Sebastian Siwoń.

Prochowice to ekipa, w której też wymienić należy wszystkich, ale w szczególności chciałbym wspomnieć ofensywnych pomocników, Rafała Szumańskiego i Tomka Wojciechowskiego, którzy potrafią nieźle ośmieszyć przeciwnika.

Artur Szymczak w Prochowicach mecz
Artur Szymczak podczas meczu Prochowiczanki Prochowice

Proszę opowiedzieć o środowisku bramkarzy w Lubinie? O waszych spotkaniach, treningach i integracji.

Jeśli chodzi o bramkarzy, to jedynie podczas pobytu w Polkowicach współpraca była na bardzo słabym poziomie, ale w tamtym czasie w tej drużynie nikt z zewnątrz nie był mile widziany. Co do reszty bramkarzy, z którymi rywalizowałem to wszędzie były to bardzo zdrowe relacje.

W Oborze byłem sam, w Sobinie rywalizowałem z Marcinem Siwakiem, ale w tamtym czasie miałem z nim bardzo dobry kontakt. Agawa to Paweł Dryja, świetny kolega i przyjaciel. Zawsze się śmiejemy, że gdyby była możliwość z nas dwóch stworzyć jednego zawodnika to powstałby najlepszy bramkarz świata. W Chobienii był Wojtek (nie pamiętam niestety nazwiska), w porządku chłopak. Późnej Marcin Kocik, z którym mam do dziś kontakt i dobre relacje.

W Orkanie był Sebastian Siwoń, którego również bardzo dobrze wspominam, choć kontakt od kilku lat się urwał. W Księginicach był Marcin Kowal świetny gość, Paweł Dryja i w ostatnim czasie Tomek Wasilewski, z którym również miałem bardzo dobre relacje. Spotkań niestety nie organizujemy, ale fajnie byłoby wrócić do pomysłu z czasów gry Martina Polacka w Zagłębiu i wspólnych treningów bramkarskich na boisku Górnika Lubin.

Który trener ukształtował Pana jako człowieka i bramkarza? 

Myślę, że tutaj decydujący wpływ miała rola Janusza Raka na kształtowanie w nas uczciwości, szacunku i poczucia obowiązku do wykonywanych zajęć – to jeśli chodzi o cechy poza bramkarskie. Co do tematu czysto bramkarskiego to jedynym, który potrafił przekazać coś z tego fachu, był pan Franciszek Machej, ale niestety był to dość krótki okres. Za to bardzo dużo pewności dało mi zaufanie Roberta Malawskiego, jakim mnie darzył. Teraz to samo dostaje od Jarosława Pedryca, ale przy bardzo dużym udziale Michała Małka, który przygotowuje jednostki treningowe czysto bramkarskie.

Czym obecnie się Pan zajmuje?

Od 2002 roku byłem zatrudniony w polkowickim Sitechu, gdzie należałem do bardzo silnej drużyny zakładowej, której kapitanem był Daniel Dudkiewicz (tutaj). Oprócz mnie i Dudiego w drużynie byli: Waldek Staniecki, Tomek Faryniarz, Grzegorz Walaszkiewicz, Daniel Robacki, Adam Depta, Grzesiek Dybas, Łukasz Husar, Adam Radło, Alwin Famulski, Łukasz Werner i Tomek Dziekan. Dzięki temu udało się spełnić część piłkarskich marzeń.

Artur Szymczak Sitech
Artur Szymczak w drużynie zakładowej Sitechu

Udział w wielu turniejach mistrzostw Polski zakładów pracy i wyjazdy na turnieje międzynarodowe do Niemiec organizowane przez grupę VW dawały wiele radości i zadowolenia. W 2008 roku zmieniłem pracę. Pracuję jako elektromonter utrzymania ruchu w lubińskim oddziale ZWR. Staram się także utrzymywać przy życiu drużynę piłkarską w moim zakładzie. Tutaj nie mamy tylu sukcesów, jak było to w Sitechu, ale dzielnie walczymy na turniejach międzyzakładowych organizowanych przez KGHM.

Artur Szymczak ZWR
Artur Szymczak w drużynie ZWR na III Mistrzostwach Polski Branży Metalowej

Post scriptum

Dziękuję za możliwość powrotu do wielu wspomnień i przeprowadzony wywiad. Pozdrawiam Ciebie, moją żonę Karolinę, dzieci Klaudię i Bartłomieja oraz resztę rodzinki, przyjaciół i znajomych, którzy dobrze mi życzą.

Podziękowania należą się także trenerowi Rakowi, że gdzieś w tym tłumie dzieciaczków wypatrzył moją osobę i tym sposobem wskazał drogę, przez którą idę po dzień dzisiejszy.

Pozdrawiam wszystkich trenerów i zawodników, z którymi miałem przyjemność pracować i grać.

Takie budujące przesłanie na koniec. Możesz, jeśli myślisz, że możesz

2 thoughts on “Artur Szymczak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *