Niedokończona rozmowa – Wojciech Tomaszewski

Wiem, że czasu mamy mało, ale tradycja rzecz święta, więc na początek coś łatwego. Ty w ogóle śledzisz na bieżąco prasę czy internet w kontekście Zagłębia, czy raczej stronisz od tego, żeby sobie gdzieś tam nie psuć jakiegoś obrazu sytuacji, którą chciałbyś gdzieś tam kreować?

– Staram się to ograniczać, ale oczywiście nieraz znajomi coś podrzucą, więc może nie jestem zmuszony, ale po prostu nieraz tak bywa, że przeglądam. Ale staram się raczej unikać.

Media mają to do siebie, że wszystko się zmienia jak w kalejdoskopie, no ale nie możemy od tego nie zacząć, czyli od wypożyczenia z Jagiellonii Marcina Listkowskiego. Ja szczerze mówiąc, nie rozumiem tego posunięcia, ale proszę, powiedz, jak urodził się w ogóle pomysł na ten ruch?

– Jak urodził się pomysł? Szukaliśmy tego typu zawodnika mogącego grać na pozycji ofensywnego pomocnika. Zawodnika, który jednocześnie podniósłby rywalizację w naszym zespole. Jednym z warunków było również to, żeby był to zawodnik, którego znamy. Z tego powodu zjawił się u nas Marcin Listkowski.

Jak pierwszy raz ta informacja się pojawiła, bodajże Tomek Włodarczyk pierwszy ją wyrzucił, szczerze mówiąc, nazwisko pamiętałem. Natomiast żeby sobie, chociaż odświeżyć cokolwiek na temat tego piłkarza, otworzyłem sobie jego dossier i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to jest to, że Marcin nie jest gwarantem jakichś takich twardych liczb. A jeżeli czegoś teraz potrzebujemy jak tlenu, to właśnie takich twardych liczb. I teraz czy według Ciebie to była najbardziej paląca w drużynie pozycja do obsadzenia, czy może to wynikało z jakiejś wcześniej już obranej strategii?

– Myślę, że Marcin Listkowski jest znanym zawodnikiem, który już od wielu lat funkcjonuje na polskich boiskach ekstraklasy. Nie jest to anonimowa postać, jest to chłopak, który przeszedł przez wszystkie szczeble młodzieżowych kadr Polski. Wyjechał za granicę do Włoch do Lecce, tam niestety, nie za dobrze mu poszło, ale wrócił do Polski do Jagiellonii. Jakbyśmy spojrzeli na to, jaka była jego rola, to nie ma co się dziwić, że nie ma liczb ze względu na to, z jakimi zawodnikami on na co dzień rywalizował w Jagiellonii. Myślę, że ta rywalizacja była bardzo wymagająca, natomiast nie ujmuje to na pewno jego umiejętnościom.

Śledząc to, co się mówi, pisze i to, jak ja odebrałem ten transfer, ja sobie zadałem pytanie – bo jakby nikt nie neguje Marcina umiejętności i w tym kontekście, że nikt mu nie chce umniejszać – czy to aby na pewno jest w tej chwili taka najbardziej paląca potrzeba? Bo szczerze mówiąc, ja mam duże wątpliwości.

– My uważamy, że jest potrzebna rywalizacja na tej pozycji, stąd taki ruch. Jest to zawodnik, który może zagrać na dwóch pozycjach –  na pozycji nr 10 pod napastnikiem oraz jako zawodnik grający w bocznych sektorach boiska jako skrzydłowy. To nie była nagła decyzja. Do Marcina wcześniej się przymierzaliśmy, natomiast były jeszcze inne pomysły, których z pewnych względów nie udało nam się zrealizować. No i w tej sytuacji Marcin jest u nas.

Ja rozumiem, że to to, co rysujesz gdzieś tam w tle, to masz na myśli fiasko tych rozmów i próby ściągnięcia z powrotem Patryka Szysza?

– Tak, dokładnie. Temat Patryka również rozważaliśmy już od jakiegoś czasu. Trochę inny profil zawodnika niż Marcin, jednak ich obu braliśmy pod uwagę. Co do Patryka, tutaj rozmowy były bardzo zaawansowane. Pod koniec zeszłego tygodnia zespół turecki zablokował możliwość powrotu Patryka. 

Generalnie cały czas gdzieś tam poruszamy się wokół chyba pytania klucza tutaj jeżeli chodzi o to i jestem pewien, że gdzieś tam społeczność by mi nie wybaczyła, gdybym tego pytania nie zadał. Ale czy w kontekście takiego wielkiej dziury, którą mamy po lewej stronie boiska – myślę tutaj o lewym obrońcy, takim nominalnym lewym obrońcy tudzież lewym wahadłowym – czy aby na pewno ściąganie kolejnego zawodnika na pozycje, na której może zagrać Kajtek Szmyt, Tomek Pieńko, Kusztal, Radwan i Adamczyk może tam zagrać, ma sens? Generalnie tam rywalizacja, jeżeli chodzi o tę pozycję, jest dość duża, a przecież jest jeszcze Marek Mróz, który do tej pory gra. Natomiast jeżeli popatrzymy na lewą stronę wieje dość zimny wiatr, bo są pustki. Cały czas gdzieś tam orbituje wokół tego pytania dlaczego nie ściągamy kogoś na lewą stronę? Dlaczego, skoro widać i to pokazały to i sparingi, ale pokazały to też przede wszystkim mecze ligowe, że mamy olbrzymi problem na tej lewej stronie, dlaczego nie ściągamy nikogo tam? To jest też jakiś element waszej strategii, Bo jeżeli tak, to jakbyś mógł zdradzić troszeczkę szerzej kontekst tego.

– Z pięciu zawodników, których wymieniłeś na tej pozycji, dwóch zawodników jest obecnie kontuzjowanych: Hubert Adamczyk i Adam Radwański. Patryk Kusztal jest młodym zawodnikiem i dopiero wchodzi do zespołu, więc tak naprawdę zostało nam dwóch zawodników: Kajtek Szmyt i Tomek Pieńko. Jeżeli jest dwóch zawodników na dzisiaj gotowych, to myślę, że rywalizacja na tej pozycji jest potrzebna, dlatego taki nasz ruch.

Przepraszam, bo doprecyzuję. Mamy tak: Matiego Wdowiaka, który grał na dziesiątce, mamy Tomka Pieńko, który grał na dziesiątce – w zasadzie może na każdej pozycji w ofensywie zagrać – mamy Marka Mroza, który gra, no i teraz czwartym fizycznie będzie Marcin Listkowski. Czterech zawodników to nie dwóch.

– Czterech zawodników. Przy czym Marek też może grać jako niżej ustawiony zawodnik, więc jest dla nas również alternatywą.

Okej, bo troszeczkę zmierzam trochę do tego, że patrząc na to, jak w tej chwili wyglądamy i jak musimy jakby się asekurować, albo jak musimy wybierać zawodników, których gdzieś tam musimy porozrzucać po różnych pozycjach. Ostatnio była próba ustawienia nawet Tomka Pieńka na wahadle. Mati Wdowiak gra na wahadle i nasuwa mi się pytanie: to są stricte ofensywni zawodnicy i czy to nie jest trochę tak, że zabijamy w nich, obarczając ich dosyć dużym zbiorem elementów gry obronnej potencjał ofensywny? Czy to jest gra warta świeczki? Jak ty to widzisz?

– Ja bym tego tak nie określił, że zabijamy potencjał ofensywny tych zawodników. Naszym argumentem jest to, że są to zawodnicy, którzy mają atakować w bocznych sektorach boiska. Po to mamy dwóch defensywnych zawodników przed trójką obrońców, żeby te działania ofensywne zarówno Mateusza, jak i Tomka asekurowali. Może nieraz to tak wygląda, że muszą oni wracać do defensywy, ale taka też jest rola zawodników na tej pozycji.

O tyle, o ile to rozumiem, o tyle patrząc na to, jak wielka fala krytyki spadła na zespół po tym meczu z Lechią – choć to nie była krytyka, tylko i wyłącznie za sam mecz z Lechią, chociaż uważam, że zagraliśmy go bardzo słabo – czy my aby na pewno mamy ludzi do grania tym systemem. Trener Włodarski, przychodząc, zmienił ustawienie na 3-5-2 i jest to jakiś tam klucz przewodni, ale teraz pytanie, czy może na pewno warto upierać się przy tym systemie, szczególnie że czasu jest mało, punktów jest mało do utrzymania, trzeba jakoś ich dozbierać, a my tracimy czasami bramki w bardzo łatwy sposób. I nie wiem, czy to przypadkiem nie wynika z tego, że ten schemat po prostu u nas kuleje.

Na początku ustosunkuję się do wyniku z Lechią. Oczywiście nie był on dla nas zadowalający. Statystyki były lepsze po naszej stronie, lecz nie potrafiliśmy udowodnić na boisku naszej przewagi zdobyczami bramkowi. Jesteśmy bardzo źli po tym meczu. Takie mecze nie mają się nam prawa przydarzać.

System gry to struktura organizacyjna zespołu na boisku, która określa podstawowe rozmieszczenie zawodników. Odpowiada na pytanie, w jakich sektorach poruszają się gracze i jakie mają główne zadania. Systemy mogą ułatwiać lub utrudniać realizację pewnych założeń taktycznych, ale same w sobie nie gwarantują sukcesu. Dla nas najważniejsze są zasady i fundamenty gry, które decydują o skuteczności zespołu. Najlepsze drużyny potrafią płynnie przechodzić między systemami, ponieważ bazują na solidnych fundamentach.

Cały czas gdzieś tam kręcimy się wokół tego ustawienia 3-5-2. Powiem ci szczerze, że o ile transfery Damiana Michalskiego, i Josipa Corluki (mimo że jest bardzo krótko, żeby je oceniać, ale oni pokazali się z całkiem niezłej strony), tak te pozostałe transfery, mam na myśli Szwedów, a szczególnie Aleksa. No powiem tak, mógł chłop mieć lepsze wejście. Spodziewaliście się, że on na początku będzie miał problem ze zrozumieniem tego systemu? Czy to po prostu tak czasami w życiu bywa?

– To nie jest tak, że to są problemy ze zrozumieniem systemu gry. Obaj zawodnicy ze Szwecji – Alex i Ludwik byli przez nas obserwowani. Szukaliśmy zawodników, którzy  uzupełnią nam deficyty na pozycjach w zespole. Szukaliśmy środkowego obrońcy, zawodnika mogącego grać na pozycji 6/8. Obaj Szwedzi są doświadczonymi zawodnikami. Skończyli niedawno rozgrywki ligowe, mieli chwilę wolnego, byli gotowymi zawodnikami do grania bez urazów, bez kontuzji i nie było trzeba na nich czekać. 

Dołączyli troszkę później, już pod koniec zgrupowania. Uważam, że dla nich to jest nowe doświadczenie, po raz pierwszy opuścili ligę, wyjechali ze Szwecji i też potrzebują trochę czasu na adaptację, więc bym ich w żaden sposób nie przekreślał. W mojej ocenie występ Alexa w Szczecinie był udany i nawet jeśli mecz z Puszczą był mniej udany nie możemy go od razu skreślać.  

Ja przed naszą rozmową obejrzałem sobie Twój wywiad dla klubowych mediów i Ty powiedziałeś tam ciekawe zdanie, że nie wszystkie transfery, które będziecie robić, to będą transfery na tu i teraz. Niektóre z nich będą takie, które bardziej będą gdzieś tam optowały i generalnie mają się wpisywać w tę drużynę, która zacznie nowy sezon, bo tak to odebrałem. Twoje słowa dobrze zrozumiałem. Nie wszystkie te transfery były robione i mam na myśli między innymi, chociażby dwóch Szwedów. Czy to były transfery, które były generalnie robione tak troszeczkę z myślą o przyszłym sezonie?

– Każdy transfer jest robiony z myślą o przyszłym sezonie, bo chcielibyśmy już powoli budować tak ten zespół, żeby latem nie robić zbyt wielu ruchów. Strategia wszystkich transferów, była przygotowywana z myślą o kolejnym sezonie. Minionego lata było dużo zmian w klubie, kilku zawodników odeszło, kilku trafiło do klubu. Obecnie liczba transferów jest mniejsza, co ma wpłynąć na większą stabilizację w szatni. Jesteśmy również na etapie planowania ścieżek rozwoju młodych zawodników i ich przejścia z Akademii do I zespołu.

Rozmawialiście, nakreśliliście jakiś plan, wyznaczyliście strategię, jakiej będziecie się trzymać – bo rozumiem, że te kolejne transfery są jakby wynikiem tej strategii –  ale nie zapaliła wam się trochę lampka po tych meczach w Szczecinie i po tym meczu z Lechią, że może trochę przeszacowaliśmy umiejętności i potencjał tego zespołu, bo założyliśmy, że się utrzymamy, więc starajmy się już powoli układać klocki na nowy sezon, a tu nagle okazuje się, że na dziś to jesteśmy jednym z najpoważniejszych kandydatów do spadku?

– Patrzymy dwutorowo. Oczywiście bierzemy pod uwagę to, co dzieje się tu i teraz, zatem transfery wynikały z naszej strategii. Oceniliśmy, że potrzebujemy wzmocnień na pozycje środkowych obrońców oraz wzmocnień na pozycji środkowych ofensywnych pomocników, którzy pasują do naszej filozofii i koncepcji. Dlatego to były transfery, których obecnie potrzebowaliśmy. Temat Alexa został wywołany. To jest młody perspektywiczny zawodnik z potencjałem sprzedażowym w przyszłości. 

I trochę zatoczymy tutaj koło, bo patrząc na to, że ten system będzie obowiązywał również w przyszłym sezonie, znowu wracamy do pozycji wahadeł. To nie jest trochę tak, że w tym całym Waszym planie gdzieś zabrakło takiego zapytania – bo idę o zakład, że rozmawialiście o tym przecież i pewnie na obozie, i przed obozem – czy na pewno utrzymujemy ten system, czy może robimy jakąś choćby krótkoterminowo, ale robimy jakąś roszadę, jeżeli chodzi o ustawienie? Bo szczerze mówiąc bez gościa, na którego można w ciemno postawić na wahadle, ten system cały czas będzie jakby kulawy.

– Tak jak mówiłem na temat systemu oraz na temat zasad i fundamentów w grze. Oczywiście ktoś będzie się trzymał sztywno systemu, że system 1-3-5-2, ale tak naprawdę my możemy grać w troszkę innym ustawieniu i będzie to 1-3-4-3 i ktoś powie za chwileczkę, a to jednak coś zmienili. 

Będę się tutaj upierał, że to nie systemy grają, a grają zasady, które są w zespole, czy też fundamenty i zachowania, które zawodnicy mają realizować w różnych fazach gry, w różnych momentach – w fazie atakowania, bronienia oraz w fazach przejściowych. I to jest dla nas najważniejsze. 

Natomiast wracając do tego tematu wahadłowych, oczywiście zgodzę się, bo zarówno w ustawieniu 1-3-5-2, ale też 1-3-4-3 to są trudne pozycje. Myślę, że zarówno w Polsce jak i w Europie wielu zawodników i wiele klubów uczy się grania z wahadłowymi.

Kolejna rzecz to szukanie zawodnika mogącego grać na pozycji wahadłowego. Takim typem zawodnika jest Josip, który naturalnie jest prawym obrońcą, grającym bardzo ofensywnie, ale z inklinacjami do gry defensywnej. Dlatego uważaliśmy, że po jednej stronie takie usposobienie zawodnika nam na dzisiaj wystarczy. 

Chcemy grać ofensywnie i atrakcyjnie, chcemy atakować. Nie chcemy mieć pięciu zawodników stricte defensywnych w linii obrony. Stąd przyjęta strategia transferowa. 

Pozostała część rozmowy odbyła się już po meczu z Lechem.

Podczas pierwszej rozmowy nie zdążyłem zapytać, czy macie pomysł jak odmienić oblicze zespołu, a już dwa dni później zespół pokazał kompletnie inną twarz. Punktów z tego nie ma, bo Lech był za silny, ale uważasz, że uda się utrzymać taką intensywność i nastawienie w grze w kolejnych spotkaniach?

Zawodnicy pokazali dużą determinację i naprawdę zagraliśmy bardzo dobry mecz. Myślę, że było wiele momentów w meczu, gdzie zdominowaliśmy zespół Lecha. W całym spotkaniu stworzyliśmy 24 akcje bramkowe a Lech zaledwie 13. Liczba oddanych strzałów przez nasz zespół była 3 razy większa niż Lecha (22-7). Niestety w tej najważniejszej klasyfikacji, która przynosi punkty w meczu, czyli liczba zdobytych bramek zespół przeciwnika okazał się lepszy. Potencjał naszego zespołu jest większy niż pokazują wyniki. Widzę również jak zawodnicy pracują na treningach. Wierzę bardzo, że za chwilę karta się odwróci i będziemy punktować i zwyciężać, bo ten zespół na to zasługuje.

Trener Włodarski przed meczem w Poznaniu powiedział wprost. Jakość piłkarska jest, ale bez dużo większej woli walki i jeszcze większego zaangażowania nie mamy co liczyć na ligowe punkty. Niektórzy odebrali to jako sygnał, że niekoniecznie wszyscy za Zagłębie chcą umierać.

Myślę, że nie ma w naszej drużynie zawodnika, który nie chciałby wygrywać. Jednak zgodzę się, że sfera mentalna jest ważnym obszarem, jeżeli chce się dobrze grać i wygrywać. Oprócz umiejętności i potencjału piłkarskiego, zaangażowanie i determinacja są potrzebne w każdym  meczu, żeby dopisywać sobie po nim punkty na swoje konto.

To zmierzając do brzegu. Przed początkiem tej rundy postawiłem tezę, że miarą wiary w osobę Marcina Włodarskiego będzie to, jak klub zareaguje, gdy pojawi się pierwszy kryzys. Po meczu z Lechią media obiegła już informacja o tym, iż sondujecie rynek trenerski. Było coś na rzeczy, czy wierzycie mocno w ten projekt i trener Włodarski może spać spokojnie?

Wierzymy cały czas w ten projekt. Wierzymy również w to, że za chwilę zespół się przełamie i jak to często w życiu bywa zła passa się skończy. Statystyki w wielu obszarach po meczu w Poznaniu pokazują, że idzie to w dobrym kierunku. Uważam, że potrzeba nam tego jednego meczu „na przełamanie”. 

Trener ma pełne zaufanie. W trudnych momentach zawodników i sztab trzeba wspierać, a nie jeszcze dodatkowo krytykować i o to głośno apeluję. Bądźmy razem nawet w tych trudnych chwilach, by później również wspólnie cieszyć się ze zwycięstw.

To na zakończenie. W naszej pierwszej rozmowie wspominałeś Patryka Kusztala, który powinien ostrożnie wchodzić do zespołu. Tylko potem jest mecz w Poznaniu, a mając jednak na uwadze sytuację w tabeli, ciężar spotkania oraz siłę i jakość Lecha, i przede wszystkim tego, jak wypadł w nim Kuba Kolan, zastanawiam się, czy aby nie przesadzamy z tą ostrożnością? Reguła w derbach, Dziewiatowski gdy wszedł na wielki plus, w niedzielę Kuba. Może w tym szaleństwie jest metoda? 

Nie uważam, że w tych działaniach jesteśmy zbyt ostrożni. Systematycznie sztab szkoleniowy daje szanse młodym zawodnikom, czego dowodem jest drugie miejsce, bezpośrednio za Lechem w systemie PRO Junior System. Proszę wskazać mi klub w Ekstraklasie, w którym w obecnym sezonie zagrała większa liczba młodych polskich zawodników, wywodzących się z klubowej akademii. W Lubinie są to: Tomasz Pieńko, Igor Orlikowski, Marcel Reguła, Jakub Kolan, Mateusz Dziewiatowski Patryk Kusztal, Bartłomiej Kłudka, nie wspominając już bardziej doświadczonych zawodników, którzy wcześniej byli szkoleni w Akademii Zagłębia. Dodatkowo Filip Kocaba i Szymon Karasiński grają dzisiaj na wypożyczeniach w Arce Gdynia i Ruchu Chorzów, a po zakończeniu sezonu wrócą do Zagłębia.  W kolejce czekają następni zawodnicy i na pewno jeszcze jedno, a może dwa nazwiska w tym sezonie się pojawią. 

Kiedy czas na kolejnych, czyli Kusztala czy Sochania? Macie już jakiś plan na nich?

Obserwuję młodych zawodników podczas treningów. Widziałem jak pracowali na zgrupowaniu zimowym oraz jak prezentowali się w grach kontrolnych. Widzę, że cały czas idą do przodu i rozwijają się systematycznie. Rozmawiamy o ich ścieżce rozwoju i sposobie wprowadzania do I zespołu. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *