… a wyszło jak zawsze!

Okienka transferowe to dla większości kibiców jeden z najciekawszych okresów związanych z sezonem piłkarskim. Jest mnóstwo spekulacji, mniej lub bardziej kontrolowane przecieki i całe mnóstwo dyskusji czy silna skuteczna dziewiątka jest wyżej na liście priorytetów niż lewe wahadło, lub popełniający mało baboli stoper. W Lubinie jednak coś się zmieniło, bo nie dość, że takich dyskusji w zasadzie nie ma, to w dodatku głośno słychać głosy, proszące o to, by transferów tym razem nie robić w ogóle. Podobnej sytuacji z przeszłości sobie nie przypominam, a przecież wiosenne granie zacznie się już za kilkadziesiąt godzin.

Przełom, którego nie było

Pozwolę sobie zacząć od cytatu. Oto co przed startem tego sezonu popełniłem na łamach Zagłębiaka: “…Dziś życie jest piękne, dziś futbol ma swoje święto. Jutro to nie. Jutro pewnie wróci stare, ale dziś jest nowe i choćby przez te kilka godzin każdy kibic czuje to samo w oczekiwaniu na pierwszy gwizdek meczu naszej drużyny” (całość TUTAJ).

Muszę się przyznać, że nawet sam byłem zaskoczony, jak prorocze okazały się te słowa. Bo o ile skala zmian w zespole, musiała w mniejszy bądź większy sposób odcisnąć swoje piętno, o tyle nie zakładałem, że po obiecujących letnich wzmocnieniach, wszyscy będziemy mieć zeszłoroczne deja vu. Życie jednak powiedziało “sprawdzam” i wróciły wszystkie stare jesienne koszmary. Choć trzeba uczciwie dodać, że sporo w tym wszystkim było po prostu pecha.

Kurminowski zaczął ciekawie, by chwilę później wypaść na prawie dwa miesiące. Jeszcze szybciej z zespołu po urazie wypadł Poletanovic, który poprzednią wiosną był punktem ciężkości tej drużyny, a nominalny lewy obrońca do gry był gotowy dopiero w listopadzie. Gdy dołożymy do tego zupełnie nietrafiony transfer Kirkeskova, dłuższy niż zakładano okres wdrażania się w zespół Damiana Dąbrowskiego, czy zwyczajnie słabszą rundę Chodyny, marzenia o przełomowym sezonie trzeba było odłożyć na półkę.

Nie pomógł też Waldemar Fornalik, ale do tego wątku wrócę za chwilę.

Coś w nas pękło

Ciężko wskazać jeden moment, w którym wspomniana na wstępie zmiana się odbyła, bo jest to proces, który trwa już od dłuższego czasu. Faktem jest jednak, że rubikon został przekroczony i wotum nieufności dla ludzi zarządzających klubem jest już tendencją stałą i widać ją w zasadzie na każdym odcinku działalności.

Pierwszy raz od kiedy pamiętam, społeczność domaga się zaniechania jakichkolwiek ruchów transferowych. I wcale nie oznacza to, że kibice nie widzą potrzeby wzmocnień zespołu. Nic bardziej mylnego. Wzmocnienia są wręcz konieczne i to według mnie co najmniej na dwóch pozycjach. Tyle tylko, że wiara w to, iż Piotr Burlikowski z Waldemarem Fornalikiem zrobią to dobrze, jest bliska zeru.

Zwątpienie w profesjonalizm Piotra Burlikowskiego to jedno, ale coraz głośniej kontestuje się również warsztat szkoleniowy popularnego “Kinga”, a to już z reguły poważny znak ostrzegawczy. Trenerowi Fornalikowi zarzuca się nie tylko boiskowy pragmatyzm, ale też nikłą elastyczność taktyczną czy nie dość aktywne reagowanie na sytuację na boisku. I trudno się kibicom dziwić, skoro już trzeci rok z rzędu dokładnie tego samego niejadalnego kotleta im się przy MSC98 serwuje. 

Co na to prezes Kielan? Cóż. Niewiele. Gdy zespół wygrywał, a podczas meczu z Lechem udało się zrobić “sold-out” pan Michał starał się zaznaczać swoją obecność. Nader aktywny (jak na siebie) był również, gdy kampania parlamentarna zbliżała się do finału i kapitał politycznego PR zbijali tu ludzie poprzedniej władzy, obiecując wyczekiwane od lat inwestycje. Niestety po wyborach, można już było tylko wywiesić transparent “Czy leci z nami pilot?”, bo do gaszenia kolejnych pożarów lub wyjścia do kibiców sternik Zagłębia się nie palił.

Czy biorąc to wszystko pod uwagę, można się więc dziwić, że wśród kibicowskiej braci dominuje głównie sarkazm, drwina i obojętność? Na to pytanie, odpowiedzcie sobie sami.

Oby do lata…

Niestety nic nie zapowiada, że wiosna w Lubinie będzie spokojniejsza. Już 15 lutego w siedzibie DSU odbędzie się bowiem walne zgromadzenie akcjonariuszy, co znaczy ni mniej, ni więcej, że zmieni się najpierw rada nadzorcza, a chwilę później zarząd. Co to znaczy dla Zagłębia? Ano to, że i tutaj dojdzie do zmiany. Problem polega na tym, że wszystko odbywa się w najgorszym dla klubu momencie roku. Nawet bowiem zakładając, że jeszcze 15 lutego zarząd w Zagłębiu się zmieni (co jednak mało prawdopodobne), zimowe okno transferowe zamyka się już 12 dni później, będzie więc piekielnie mało czasu, aby jakiekolwiek ruchy wykonać.

Cały więc ciężar odpowiedzialności za to, czego świadkami będziemy na wiosnę, niejako “zrzucono” na Waldemara Fornalika. Gdy dodamy do tego słowa Piotra Burlikowskiego, który kilkukrotnie podkreślał, jak dobrze na wiosnę prezentują się zespoły Fornalika, widać jak na dłoni, że presja będzie towarzyszyć trenerowi niemała. Z pewnością nie będzie pomagał też fakt, iż kontrakt trenera wygasa po zakończeniu obecnego sezonu.

Nie pomógł zresztą sobie sam trener, który zapewniał kibiców, iż zimą poświęci czas na szlifowanie nowych wariantów ustawienia zespołu. Gdy wszyscy z nadzieją wyczekiwaliśmy momentu, by w sparingach zobaczyć choćby ustawienie z dwoma napastnikami, ku naszemu zdziwieniu, nic takiego nie miało miejsca. Pozwoliłem sobie nawet podczas ostatnich Specjalistów zapytać o to Mateusza Wdowiaka, ale również i on nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie, co może sugerować, iż od tego pomysłu trener zwyczajnie odszedł. Czy słusznie?

Paradoksalnie może wyjść to nam na dobre, oczywiście jeśli w Tureckim Belek, udało się zespół mocniej skonsolidować. Osobiście wciąż wierzę, iż jest tam wystarczająco dużo piłkarskiej jakości, i nawet odejście Kruka czy Kirkeskova (choć jego nieco mniej) uda się jakoś zapełnić. Wierzę również iż ciężar odpowiedzialności za wynik, tym razem rozłoży się na więcej osób, co każdej z nich pozwoli na większą boiskową swobodę. 

Najbardziej kciuki trzymał będę tym razem za Damiana Dąbrowskiego, bo mam przeczucie, że wiosną ten zespół będzie już pod pełną jego kontrolą, a że to chłop z Lubina, to nie pozwoli, by cokolwiek złego Zagłębiu się stało. Swoje z pewnością dorzuci Wdowiak, a z ciekawością przyglądał się będę rywalizacji pomiędzy Munozem i Kurminowskim.

Dajcie znać w komentarzach, kto dla Was będzie kluczową postacią zespołu wiosną oraz jakie są Wasze przeczucia odnośnie do nadchodzącej rundy.

Zaczynamy od Lecha

Ponieważ los ma to do siebie, że lubi być przewrotny, na otwarcie rundy wiosennej spotkamy się z Lechem. To pierwsze spotkanie jesienią i ówczesny sold-out mogły być olbrzymim kołem zamachowym na dalszą część sezonu i to nie tylko w aspekcie sportowym, ale również dla społeczności. Ostatecznie na boisku padł remis, a efektu wow po wypełnionym po brzegi stadionie, w pełni nie wykorzystano. Miejmy więc nadzieję, że stracona jesienią szansa, wiosną się nie zemści i Miedziowi od samego początku nie będą mieli pod górkę 

O brak wzmocnień w obu ekipach, o braku wiary w skuteczną pogoń za Śląskiem oraz o historii ostatnich spotkań obu ekip zapytałem Dawida Dobrasza, dziennikarza serwisu meczyki.pl

Zagłębie i Lech to dwie z trzech drużyn, które nie zrobiły jeszcze żadnego transferu w zimowym okienku. Jaką masz optykę na to, dość niecodzienne jednak w tej lidze, podejście obu klubów?

Dawid Dobrasz: Lech uznał, że jego kadra jest wystarczająca na dwa fronty, czyli maksymalnie 18 meczów. Można się z tym zgodzić, bo mówimy o najdroższej kadrze w historii klubu pod kątem pensji. Coś jednak nie wyszło jesienią i zawsze jestem zdania, że chociaż jeden transfer warto przeprowadzić. 

Zagłębie jest jednak w innej sytuacji, na dniach będą zmiany w strukturze klubu, jeśli chodzi o zarząd. Wielu piłkarzy ma też sporo do udowodnienia. Spadek raczej Zagłębiu nie grozi, więc jest to dobry moment na budowę kadry na przyszły rok i ogrywanie młodzieży, której w Poznaniu i Lubinie nie brakuje.

Wielu kibiców Kolejorza dość otwarcie wyraża rozczarowanie sezonem i nie wierzy, że 8 punktów do Śląska można odrobić. Skąd według Ciebie bierze się ten „kryzys” wiary?

Kwestia dystansu do Śląska wynika z tego, jak Lech grał i że teraz u steru ma trenera niewiadomą, czyli Mariusza Rumaka. Może być super, może być nieźle, ale może też być bardzo źle. W Poznaniu ogólnie pesymistycznie podchodzi się do wielu kwestii, często słusznie, bo każdy wie, jaki ten klub ma potencjał i jak jest on wykorzystywany. 

Na pewno ważną kwestią w temacie wiary jest sam Śląsk, który nie wygląda przed startem ligi na zespół, który spuści z tonu. No i cztery porażki z rzędu ze Śląskiem też zostają w głowie.

Zagłębie ostatnimi czasy to też dla Lecha niewygodny rywal. Poza sezonem mistrzowskim Lech z Zagłębiem remisuje lub przegrywa. Gdybyś mógł, wybrałbyś innego rywala na początek, czy takie statystyki nie mają dla Ciebie większego znaczenia?

Wydaje mi się, że w sytuacji Lecha to nie ma największego znaczenia. Ogólnie patrząc na terminarz „Kolejorza”, to Zagłębie wydaje się być najłatwiejszym rywalem z drużyn, z jakimi Lech zmierzy się do początku marca. Plusem jest to, że Lech nowe otwarcie zacznie u siebie. To zawsze handicap, szczególnie w takiej sytuacji. 

Zagłębie jest nieobliczalne, ale nawet przy brakach kadrowych i zawieszeniach, Lech jest faworytem i każdy inny wynik niż wygrana Lecha będzie jednak rozczarowaniem.

One thought on “… a wyszło jak zawsze!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *