Zbigniew Janiszewski

Zbigniew Janiszewski urodził się 30 stycznia 1943 w Trembowli. W Lubinie zamieszkał w 1949 roku. W Lubinie ukończył Szkołę Podstawową i Liceum Ogólnokształcące im. M. Kopernika, następnie Studium Nauczycielskie – kierunek fizyka w Zielonej Górze oraz Akademię Górniczo-Hutniczą w Krakowie – inżynier górnik. W Zespole Szkół Górniczych w Lubinie uczył w latach 1965-1969. W KGHM pracował w latach 1969-1975, współpracując równocześnie z różnymi gazetami. W 1973 roku napisał książkę „W kolorze Miedzi” (nakład 6000 egz.), stanowiącą skróconą historię lubińskiego Zagłębia i Zakładów Górniczych Lubin. Po 1975 roku zajął się pracą publicystyczną. Pracował w „Gazecie Robotniczej”, w „Nowej Miedzi” i „Konkretach”, później w słupskich „Zbliżeniach”, „Konfrontacjach” gdzie był naczelnym, następnie w koszalińskim „Głosie Pomorza”. Twórca tekstu do hymnu Zagłębia Lubin w 1974 roku.

Pan jest rodowitym lubinianinem czy przyjechał Pan z rodziną za pracą do Lubina?

Urodziłem się w Trembowli i do Lubina wraz z rodziną przyjechaliśmy w 1949 roku.

Proszę opowiedzieć trochę o tamtych czasach i życiu w Lubinie. Jak to wyglądało z perspektywy dziecka?

Lubin w około 80 procentach stanowił powojenne gruzowisko. W niektórych częściowo zawalonych budynkach były meble, fortepiany, aparaty fotograficzne. Mój kolega znalazł tam nawet złotą dwudziestodolarówkę. We wczesnych latach pięćdziesiątych na lubińskim lotnisku były jeszcze wraki samolotów – jako kilkulatek zasiadałem za ich sterami. W Lubinie ukończyłem Szkołę Podstawową i Liceum Ogólnokształcące im. M. Kopernika.

Jak został Pan nauczycielem?

W Zielonej Górze ukończyłem Studium Nauczycielskie na kierunku fizyka. Po skończeniu Studium zacząłem uczyć w Zespole Szkół Górniczych i tam pracowałem do 1969 roku.

Zbigniew Janiszewski w 1970 roku

A skąd nauczyciel fizyki wziął się w ZG Lubin?

Hobbistycznie prowadziłem kabaret w Miejskim Ośrodku Kultury. Zdobyłem główne nagrody w Ogólnopolskim Konkursie Recytatorskim, prowadziłem konferansjerki na lokalnych imprezach artystycznych. Pod koniec sierpnia 1969 roku zadzwonił do mnie dyrektor techniczny Zakładów Górniczych Lubin, Alfred Wołczyński i zaproponował pracę za wynagrodzenie trzykrotnie wyższe niż w szkole… Nie zastanawiałem się.

Czym się Pan miał zajmować w nowej pracy?

Podlegałem kierownikowi Działu Organizacyjnego Mieczysławowi Przymuszale (wspaniały, kompetentny człowiek), a faktycznie moim obowiązkiem było prowadzenie radiowęzła, pisanie wszelkich tekstów okolicznościowych i wystąpień dyrektorskich. Dyrektorem zakładu był wówczas Janusz Bojakowski (późniejszy minister), naczelnym inżynierem Jan Sadecki. Kopalnia Lubin była wtedy wspaniałym mecenasem kultury i sztuki. Pracowali tu m.in.: artysta plastyk Andrzej Owczarek, artystka plastyczka Alicja Bury, kilku plastyków – Ryszard Buller, Mieczysław Urbański. Skupieni byli w utworzonym specjalnie Dziale Informacji.

A jak poznał Pan Wacława Janiszewskiego? Czy byli Panowie spokrewnieni?

W tym czasie zatrudniono też Wacława Janiszewskiego – muzyka z Operetki Wrocławskiej – z zadaniem utworzenia orkiestry górniczej. Mimo zbieżności nazwisk nie byliśmy krewnymi. Zaprzyjaźniliśmy się, gdy zacząłem prowadzić konferansjerki koncertów orkiestry, a trzeba wspomnieć, że Wacek był człowiekiem bardzo ambitnym i w repertuarze zespołu nie brakowało nawet przebojów muzyki operowej, jak uwertura do Oberona czy Carmen…

Zanim powstał klubowy hymn wygrał Pan konkurs na tekst piosenki. Zgadza się?

Pewnego dnia, chyba w 1974 roku, Wacek zaproponował mi, abym napisał tekst na konkurs piosenki górniczej organizowany na Śląsku. Warunkiem było umieszczenie słów „ruda“ i „miedź“. Muzykę skomponował oczywiście Wacek. Piosenka „Rude dziewczyny“ zdobyła nagrodę.

Oto jej fragment:

Najbardziej lubię rude dziewczyny,

Co włosy mają miedziane,

Płomieniem rozgrzeją chłód zimy,

Rozświetlą mglisty poranek.

Najbardziej lubię z rudą dziewczyną

Zbierać w alejach kasztany

I liście jesienne, które spłyną

Układać w rude dywany.

A jak doszło do napisania tekstu klubowego hymnu?

Po tym sukcesie, w 1974 roku, dyrektor Alfred Wołczyński zlecił mi napisanie hymnu Zagłębia Lubin, którego piłkarze właśnie awansowali do II ligi. Hymn pisałem na tak zwanej fali „porywu serca”. Tekst powstał w ciągu jednej godziny i powędrował do Wacka Janiszewskiego, który skomponował muzykę. Oto tekst:

Gdy wyjdziemy na boisko

między bramki dwie

To czy mokro, zimno, ślisko

nas do walki rwie.

Ref. Trzymaj bracie szyk

Na trybunach krzyk

Gola! Gola! Gola!

Tysiąc gardeł woła

Bo drużyna gra z Lubina

Bo drużyna gra z Lubina

Bo po trawie po zielonej

Piłka toczy się

Czy wygramy czy przegramy

W nas nie ginie duch

My najlepiej się czujemy

W polu bramek dwóch

Ref. Trzymaj bracie szyk

Znamy już historię powstania hymnu. Proszę opowiedzieć o Alfredzie Wołczyńskim. To ważna postać w klubowej historii, a jak można wywnioskować z rozmowy z Panem również miał wpływ na Pana życie.

Dzięki jego zainteresowaniu moją osobą rozpocząłem pracę w ZG Lubin, on również zlecił mi napisanie hymnu. Wszyscy w tamtych czasach żyli sportem i dochodziły do mnie wieści o zaangażowaniu Alfreda Wołczyńskiego w budowę stadionu i wkład w działalność klubu.

Przejdźmy zatem do Pana działalności publicystycznej. W Nowej Miedzi i Konkretach o czym Pan pisał, czym się zajmował?

Pracując na ZG Lubin rozpoczęła się też moja współpraca z Gazetą Robotniczą (dziennik województwa dolnośląskiego). Tam poznałem byłego „cichociemnego“ redaktora Jana Szatsznajdera i jego żonę Krystynę Świetlik. Pisałem artykuły o działalności zakładów górniczych i Zagłębiu Miedziowym. Niestety nie zajmowałem się sportem.

Zbigniew Janiszewski między Edwardem Gierkiem i Piotrem Jaroszewiczem podczas pracy.

Czy pisał Pan jeszcze w jakichś gazetach?

Od 1975 roku zająłem się wyłącznie pracą publicystyczną. Zacząłem żywot dziennikarza. Po wcześniej wspomnianej pracy w „Nowej Miedzi” i „Konkretach”, pracowałem jeszcze w słupskich „Zbliżeniach”, „Konfrontacjach” (tu byłem naczelnym), koszalińskim „Głosie Pomorza”.

Z tego co wiem to zajmował się Pan wieloma rzeczami po zakończeniu pracy w KGHM. Co poza pracą w gazetach?

Dzisiaj mam już prawie 80 lat i wiele lat pracy za sobą. Wiele tekstów piosenek, sztuki teatralne, reportaże, książki.

Zbigniew Janiszewski obecnie

A propos książki. Jest Pan autorem książki „W kolorze Miedzi” i w niej zamieszczono zdjęcie drużyny lubińskiej.

Tak. W 1973 roku napisałem książkę „W kolorze Miedzi” w nakładzie 6000 egz., stanowiącą skróconą historię lubińskiego Zagłębia i Zakładów Górniczych Lubin. Jest tam fotografia piłkarzy miedziowego Zagłębia – niestety bez nazwisk. Zdjęcie Panu przekazałem.

Zdjęcie części drużyny Zagłębia Lubin, która wywalczyła awans do Okręgówki w 1968 roku

Bardzo sentymentalnie podchodzi Pan do czasów spędzonych w ZG Lubin i wielu ludzi z tego okresu?

Moja przygoda z górnictwem miedziowym skończyła się w 1975 roku. Urwały się kontakty z interesującymi i wspaniałymi ludźmi. Najpiękniejsze moje zawodowe lata przypadają właśnie na czasy kopalni Lubin. Sentyment i wspomnienia pozostaną do końca życia.

Post Scriptum

Tekst oraz wstępne informacje o klubowym hymnie ustalił Marek Krugliński. Dzięki współpracy z nim zainteresowałem się tematem. Social media mają wielką moc i bardzo ułatwiają nam pracę przy poszukiwaniach wielu osób tworzących historię naszego klubu. Dziękuję Pani Annie Janiszewskiej za odzew i pomoc w kontakcie z Panem Zbigniewem. Nadal szukamy informacji o twórcy muzyki do hymnu, Panu Wacławie Janiszewskim, który prawdopodobnie mieszka lub mieszkał we Wrocławiu. Każdy trop i szczegół z jego życia jest dla nas ważny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *