Przezwyciężyć marazm

Jeśli miałbym wybrać tylko jedno słowo, które najlepiej oddaje to, co z Zagłębiem Lubin dzieje się od dłuższego czasu, wybrałbym “Marazm”. Oczywiście słów pasujących jest dużo więcej. Mocnym kandydatem byłoby z pewnością marnotrawstwo, równie dobrym bylejakość –  tudzież szeroko rozumiana przeciętność – a jeśli miałbym pójść w tony nieco dosadniejsze, mógłby z powodzeniem nazwać to dziadostwem. Wszystko to zakładając, że spełni się jednak ten lepszy scenariusz.

Kiedy w Lubinie wszyscy czekają na pierwsze słowa nowego sternika, który ma udzielić wywiadu mediom klubowym, ja zastanawiam się nad tym, jaki bilans otwarcia ma nowy prezes Zagłębia, Paweł Jeż. I przyznam Wam się bez bicia, że trochę mu jednak nie zazdroszczę.

Niepewna przyszłość

Sportowo sytuacja jest trudna. Zespół jedzie już chyba na oparach, a już w niedzielę czeka go prawdopodobnie kluczowy mecz w tym sezonie. Mecz, w którym jakakolwiek strata punktowa, może okazać się tragiczna w skutkach. Czasu jednak na jakiekolwiek ruchy już nie ma i wszystko w rękach i nogach sztabu oraz piłkarzy. Może się więc okazać, że zamiast spokojnie planować nowy sezon, trzeba się będzie zmierzyć ze sporym kryzysem, w przypadku gdy los wybierze najgorszy dla nas scenariusz. Uniwersum polskiej piłki nie takie rzeczy już widziało, więc i na to, trzeba być gotowym.

Trzeba jednak wierzyć, że impuls zmian we władzach klubu tchnie trochę nowego życia do szatni i mecz w Radomiu wygrać się uda. Zażegna to widmo kryzysu, pewnie, ale nie rozwiąże problemów, które od jakiegoś czasu tu narastają. Od dłuższego bowiem czasu panuje opinia, z którą zgadzam się w całej rozciągłości, że mamy w Lubinie lepszych piłkarzy, niż drużynę. 

Pytanie tylko, czy znajdzie się przed startem kolejnego sezonu człowiek, który będzie umiał poradzić sobie z taką diagnozą?

Inwestycje

Sport, sportem, ale to nie jedyna rzecz, na którą społeczność skupiona wokół Zagłębia Lubin czeka już od dawna. Wydawało się nawet w pewnym momencie, ze sprawy ruszyły z miejsca, bo klub odkupił po latach historyczny dla siebie obiekt, a chwilę później nawet… zrównał go z ziemią. Zaprezentowano nawet wizualizacje nowego Stadionu Górniczego i… projekt chyba można położyć na półce obok pełnowymiarowej hali, którą pokazywał kibicom lat temu kilka Mateusz Dróżdż.

Niestety od dłuższego już czasu Akademia też zaczyna przypominać kurort turystyczny, w którym lata prosperity się skończyły, ale wciąż umyka to uwadze właścicieli. Kiedy więc po raz kolejny ktoś używa sloganu “nowoczesnej AP” tylko uśmiecham się pod nosem. Kiedy my nie robiliśmy nic, wiele punktów na piłkarskiej mapie Polski nie próżnowało i zwyczajnie odjechało nam na dobre. Tracimy więc jeden z  najsilniejszych argumentów, który mógłby przyciągać młode talenty z całej polski, by chciały z Lubinem wiązać swoje plany na zostanie piłkarzem.

Jest też kwestia stadionu oraz terenów wokół niego. O ile jakieś kosmetyczne zmiany dzieją się obecnie, bo powieszona została już część elewacji, a przy budynku klubowym wciąż trwa remont, o tyle okolice stadionu od lat skutecznie szpecą i utrudniają życie klubowi. Sprawa ponoć była już omawiana i nawet właściciel ponoć miał w tym zakresie wstępne porozumienie z magistratem. Ile w tym prawdy pewnie się nie dowiemy, ale fakt pozostaje faktem, że również i z tym tematem będzie się musiał Paweł Jeż jakoś zmierzyć.

Tematem, z którym bezskutecznie zmierzyli się już i przegrali wszyscy poprzednicy.

Społeczność

Na koniec zostawiam najważniejsze. Społeczność. Temat najważniejszy, ale też najtrudniejszy, bo po latach absolutnego marazmu, bylejakości i niedasieimzu resztki wiary w to, że można tu coś fajnego zbudować, zdają się już tylko wspomnieniem.

Komunikacja z kibicami jest słaba, by nie nazywać tego dosadniej, szeroko rozumiana sprzedaż też wymaga reanimacji, dzień meczowy nie istnieje (z nielicznymi wyjątkami) a na ludziach do tego klubu przywiązanych, dbających o jego historię i znaczenie żeruje się na potęgę, składając najczęściej obietnice bez pokrycia. Nie najlepiej wygląda asortyment klubowego sklepu, który również wymaga zmiany podejścia i dostosowania do szybko zmieniających się trendów i czasów.

Ciężko policzyć, który raz o tym piszę. Dominujące dotąd podejście, że sprawę załatwi się, pompując w nieskończoność pierwszą drużynę, zawodzi kolejnych prezesów, a mimo tego kolejni sternicy popełniali dokładnie ten sam błąd. Bez silnej społeczności, w której klub będzie partnerem, a nie tylko jej beneficjentem nie uda się zbudować też ani sprzedaży, ani frekwencji. 

Pytanie tylko, czy nowy szef Miedziowych z tej podpowiedzi będzie chciał skorzystać. Na dziś wyraził chęć współpracy i dialogu, a my jako stowarzyszenie Muzeum Zagłębia Lubin z chęcią wysłuchamy tego, co do zaoferowania Pan prezes mieć będzie. Wychodzimy bowiem z założenia, że w naszym interesie jest współpraca z każdym, kto o ten klub, jego społeczność oraz historię dbać chciał będzie – bez względu na to skąd pochodzi, czy do której opcji politycznej akurat mu bliżej.

Przezwyciężyć marazm

Dziś chcę wierzyć w to, że Paweł Jeż ma wystarczająco dużo wizji i pomysłów na to, by klub z wieloletniego marazmu wyrwać. Chcę również wierzyć, że będzie miał ku temu wystarczające wsparcie, czy to od właściciela, czy może nawet bardziej od współpracowników, których do tego zadania wyznaczy. Mam bowiem silne przekonanie, że lider z odpowiednią dawką charyzmy, jest w stanie zmienić oblicze organizacji.

Liczę też na to, że doświadczenie z poprzedniego okresu w Zagłębiu pozwoli mu dostrzec, że czasem silniejszym bodźcem do rozwoju będzie ściągnięcie do klubu ludzi, którzy wzmocnią go organizacyjnie, niż tych, którzy robią to na boisku. Tajemnicą poliszynela jest bowiem fakt, że w klubie najbardziej brakuje zwyczajnie rąk do pracy. O marketingu mówi się często, ale przecież ticketing czy biuro prasowe również potrzebują wzmocnień. I to na już. 

Podobnie jest z Akademią.

Nie da się budować czegoś fajnego na zajechanych i przeładowanych obowiązkami pracownikach, choćby nawet najbardziej oddanych. I żeby było jasne, to dopiero podstawy. A gdzie czas na nowe formaty? Do zrobienia jest zatem mnóstwo. Marazm ten boiskowy, jak i organizacyjny trzeba w końcu przezwyciężyć i wierzę, że tym razem uda się to zrobić. I znów liczę, że tym razem brutalnie nie zweryfikuje tej wiary rzeczywistość.

Powodzenia Paweł!

One thought on “Przezwyciężyć marazm

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *