Wywiad – Piotr Ignatowicz

Ex-piłkarz Zagłębia Lubin (obecnie – Górnik Lubin), pracownik Biura Prasowego ZL, „kopalnia anegdot”, rozmówca z gatunku moich ulubionych (czyli nie odpowiadający jednym zdaniem 🙂 )

Moje pierwsze pytanie nawiązuje do Twoich czasów juniorskich. Jest takie powiedzenie : „Jak z danego rocznika chociaż 1 chłopak zostanie seniorem, to już jest sukces” – niby każdy to wie, w niektórych akademiach mówią to nawet wszystkim chłopakom na początku szkolenia, ale… czy Wy wiedzieliście o tym? Ty wiedziałeś? Czy raczej nie dopuszczałeś do siebie takich myśli? Rzucił ktoś w ogóle takim cytatem, od którego zacząłem pytanie?
– Tak, oczywiście, że słyszałem takie powiedzenie. Myślę, że jest one powtarzane w wielu o ile nie w każdej akademii. Tyczy się ono nie tylko piłki nożnej, ale w zasadzie wszystkich dyscyplin. Zresztą drużyn piłkarskich w Polsce mamy pewnie około 5000 czy 6000 tysięcy. Tylko 50 gra na szczeblu centralnym.

– Widziałeś chłopaków o których myślałeś „mega-talent… nic z niego nie będzie bo się nie stara, bo sodówa, bo coś tam”?
– Nie, nie przypominam sobie takiego przypadku. Z resztą musisz wiedzieć, że my jako rocznik 96 byliśmy generalnie bardzo poukładani jeśli chodzi o naukę i zachowanie. Druga strona medalu jest taka, że byliśmy chyba jednym ze słabszych roczników w całym Zagłębiu. O większą piłkę otarli się tylko Konrad Andrzejczak, który teraz gra w Stali Brzeg i Hubert Krawczun, teraz zawodnik Błękitnych Stargard. Do chłopaków z rocznika 95 czy nawet 97 nie mieliśmy podjazdu. Inna sprawa, że rocznik 96 był ogólnie „suchy” w całej Polsce. OK, jest Jan Bednarek, Paweł Bochniewicz czy Adam Buksa, ale reszta nawet nie zbliżyła się do poziomu reprezentacyjnego.

– Sezon 2012/13 – na 90minut.pl widzę Cię w składach juniorów Zagłębia w ciekawym towarzystwie. Niezła paka: Andrzejczak, Azikiewicz, Bonecki, Hładun, Jagiełło, Jach, D.Kowalczyk, Kubicki, K.Piątek, Oko, Sobków, Kowalski-Haberek… Mocna ekipa – aż 12 zaliczyło debiut w Ekstraklasie, aż 2 reprezentację kraju – statystyki zdecydowanie ponad normę. Jak się odnajdywałeś w tej drużynie? Miałeś skład? Kto z w/w nie miał? I popraw mnie jeśli się mylę ale wówczas, oprócz Jagiełły, za największych „talenciaków” uważano Azikiewicza i D.Kowalczyka?
– Mocna ekipa, ale jeśli się nie mylę to jest po prostu lista zgłoszonych do rozgrywek. W rzeczywistości wielu z tych chłopaków grało wyżej w Młodej Ekstraklasie, a Kowal chyba już debiutował nawet w Ekstraklasie. Tak, Piotrek Azikiewicz, Damian Kowalczyk i Filip Jagiełło to już wtedy byli piłkarze, zresztą każdy z nich był reprezentantem Polski. Jak ja się odnajdywałem? Dobrze, ale krótko byłem w tej drużynie. Zagrałem tylko kilka meczów, głównie spadałem do swojego rocznika na mecze juniorów młodszych. Pamiętam, że pojechaliśmy na obóz do Jarocina i ja byłem przypisany do juniorów młodszych. Na pierwszym posiłku podszedł do mnie trener Cielewicz i powiedział, że będę trenował ze starszymi. Wtedy było to dla mnie mega wyróżnienie, bo junior starszy był do rocznika 94, czyli 2 lata względem mojego wieku. Było tylko kilku zawodników młodszych ode mnie, wspomniany Filip Jagiełło, Eryk Sobków, Damian Oko i chyba Maciek Szwedyk plus kilku z rocznika 96. Zaczęło się dobrze, bo na gierkach wyglądałem nieźle i na pierwszy sparing pod wodzą trenera Pisza i Dobiego wyszedłem w I składzie w środku pola razem z Fifim i Kamilem Komidajem. Nie wspominam tego meczu jednak dobrze, bo byłem totalnie sparaliżowany. Niegotowy na mecz z seniorami, przez całe spotkanie miałem może kilka razy piłkę przy nodze. rywalem była chyba wtedy Polonia Środa Wielkopolska, III liga, ale po sezonie awansowali do II. Przegraliśmy 0:3 i oddaliśmy może 1 czy 2 strzały na bramkę.

– Damian Kowalczyk – co sobie pomyślałeś po tym, jak przywalił przeciwnikowi? „Taki spokojny człowiek, co mu się stało?” czy raczej „Ja wiedziałem, że tak będzie… prędzej czy później”?
Pewnie chodzi Ci o mecz ze Stilonem [przyp.red. -> https://gazetalubuska.pl/po-brutalnym-ataku-na-pilkarza-stilonu-zawodnik-zaglebia-lubin-wyrzucony-z-klubu/ar/7495219]. Nie widziałem tej sytuacji na żywo tylko z opowiadań i na Youtubie. Powiem tak: słyszałem od chłopaków, że ten obrońca Stilonu cały mecz prowokował. I to wszystkich naszych zawodników. Wjeżdżał już na bardzo śliskie tematy. Potem co się stało wszyscy wiemy. Szkoda tylko, że Kowal zapłacił najsurowszą karę z możliwych. Moim zdaniem każdy zasługuje na drugą szansę.

– Krzysztof Piątek – Eryk Sobków – Damian Kowalczyk – gdybyś 10 lat temu miał obstawiać, kto z nich zrobi największą karierę… do jakich klubów trafią i czy któryś w ogóle zahaczy o Serie A (nie wspominając o Milanie), to kogo byś obstawiał?
– Zdecydowanie Damian Kowalczyk. On jako pierwszy debiutował w Ekstraklasie. Pamiętam jak kibice się jarali kiedy w debiucie zderzył się bodajże z Osmanem Chavezem. To był przecież wielki chłop, a po starciu z Kowalem długo nie podnosił się z boiska podczas gdy Damianowi nic się nie stało. Eryk z kolei jak na młody wiek też był świetnym zawodnikiem. Pamiętam, że trener Dobi mocno na niego liczył i jako były napastnik poświęcał mu dużo uwagi. Pamiętam, jak kiedyś denerwował się na Eryka gdy ten w sytuacjach sam na sam uderzał górą. Krzyczał wtedy do niego: „Eryyyk! Ile strzeliłeś bramek górą?”
„No, 0 trenerze.”
„A dołem?”
„2”
„Aaaa widzisz 🙂 „
Nie wiem dlaczego, ale zapamiętałem tę scenkę 🙂 O Krzyśku nie chcę się wypowiadać, bo nigdy z nim nie dzieliłem szatni, ani nie trenowałem, a jedyny kontakt zaliczyliśmy na turnieju halowym w liceum. Teraz świetny piłkarz, reprezentant Polski. Moim zdaniem takich zawodników, którzy do wszystkiego doszli ciężką pracą trzeba bardzo szanować.

– W takim razie czego Damianowi zabrakło?
– To pytanie musiałbyś skierować bezpośrednio do niego. Ja patrzę na to w ten sposób: gra profesjonalnie w piłkę i to jest jego sposób na życie. Ma już około 100 rozegranych spotkań w I lidze. Wydaje mi się, że wielu chciałoby być na jego miejscu. Wiem jednak do czego nawiązujesz, bo to przecież były młodzieżowy reprezentant Polski i wszyscy wróżyli mu większą karierę.

– Jak porównasz atmosferę „trybun” między meczami juniorskimi kiedyś a okręgowymi teraz? Wtedy był „Komitet Szalonych Rodziców”, dziś… jak jest dziś w ogóle? Bywa niebezpiecznie? Czy najczęściej jest po prostu śmiesznie? Mam tu na myśli oczywiście ten okres, gdy trybun nie ma zamkniętych „bo covid”.
– Atmosfera jest nieporównywalna, na korzyść juniorskich meczów. My mieliśmy niesamowicie oddaną grupę kibiców, składającą się z rodzin zawodników z rocznika 96. Na każdy turniej jeździli w 10-20 osób z bębnami, flagami, szalikami i nas dopingowali. Role były wówczas bardzo dobrze podzielone. Mama Dawida Sety Pani Ewa grała na bębnie, tato Kornela Koziarza, Pan Irek prowadził doping, a mój tato nagrywał mecze. Jeździli wszędzie, byli z nami nawet na turnieju we Włoszech czy w Niemczech. Pamiętam jak graliśmy Danone Cup w Poznaniu. Mecze głównej fazy rozgrywek były rozgrywane na stadionie Lecha Poznań. Jeszcze wtedy mieliśmy zgodę z Lechem, więc inni kibice spontanicznie dołączali do naszych rodziców i stworzyli naprawdę świetną atmosferę. Pamiętam, że na koniec turnieju, oprócz nagrody za 3. miejsce otrzymaliśmy nagrodę Fair Play właśnie dzięki kibicom. Mówię o tym, bo wręczał ją… Zinedine Zidane, ambasador tego turnieju, a teraz trener Realu Madryt.
Z nim mam jeszcze jedną świetną historię. Graliśmy w półfinale z Koroną Ostrołęka. Bardzo zacięty mecz 0:0 i zbliżał się konkurs jedenastek. Na 5 minut przed końcem wybiliśmy piłkę z naszego pola karnego po rzucie rożnym i niemal od połowy boiska Michał Paluszkiewicz biegł sam na sam z bramkarzem. Nagle słyszymy gwizdek przerywający mecz, na murawę stadionu wchodzi Zidane przy wielkim aplauzie publiczności i chyba jeszcze większym wkurwieniu naszego zespołu. Gra została wznowiona rzutem sędziowskim, a my przegraliśmy w rzutach karnych.

– Mówi się, że „pierwsza liga to styl życia”. A liga okręgowa i niższe? Mój znajomy grał kiedyś w Polonii Krzeczyn i coooo tam się nie działo 🙂 Kierowca autobusu, którym mieli jechać na jakiś mecz wyjazdowy przywalił w bramę od (o ile dobrze pamiętam) cmentarza i potem jechali takim uszkodzonym… w trakcie jazdy przy wyrwie w karoserii zebrali się palacze i jarali szlugi. Winka po meczach wyjazdowych też nie należały do rzadkości, no chyba że trzeba było szybko uciekać przed miejscowymi, którzy gonili ich z widłami w rękach (mieli „kosę” ze Zrywem Kotla). U Was też się „dzieje”? 🙂
– Oj dzieje się dzieje 🙂 Przede wszystkim atmosfera i klimat niższych lig, a zwłaszcza w wioskowych drużynach jest po prostu nie do opisania. To trzeba przeżyć. Ja w seniorską piłkę na niższych poziomach wszedłem w młodym wieku, jeszcze przed 19. urodzinami. Po odejściu z Zagłębia grałem jeszcze pół roku w juniorach Górnika Polkowice, ale uznałem, że czas zakończyć grę i treningi na poważnie i traktować piłkę jako zabawę. Moim pierwszym Klubem był GROM Gromadzyń-Wielowieś. Nazwa prześmieszna, tak jak i lokalizacja boiska, które znajdowało się po środku szczerego pola. Trafiłem jednak na świetnych ludzi, zarówno zawodników jak i Prezesa czy kierownika. Pasjonaci. Z dziwnych sytuacji, których doświadczyłem to na pewno mecz, podczas którego zaczęło palić się pole znajdujące się kilkanaście metrów za linią boczną. Nie pamiętam gdzie to było dokładnie, chyba w okolicach Głogowa, ale zaczęło się robić niebezpiecznie. Mecz został przerwany i wznowiony później po interwencji straży pożarnej.
Zawsze bawił mnie i myślę, że moich kolegów też numer z gwizdkiem sędziowskim. Jako, że swego czasu sędziowałem mecze na niższych poziomach zawsze w torbie miałem gwizdek sędziowski. Szatnie w Wielowsi były tak położone, że skrajną prawą zajmowali sędziowie, skrajną lewą goście, a my byliśmy w środkowej. Przerwy pomiędzy połowami w niższych ligach trwają zwykle krócej niż 15 minut, więc gdy trener powiedział co ma do powiedzenia zaczynało się robić nudno. Ktoś poszedł do toalety, ktoś wiązał buty, ale generalnie nuda. Wtedy na chwilę wcielałem się w rolę sędziego i gwizdałem na znak zakończenia przerwy. Bezcenne były okrzyki z szatni gości: Dawać Panowie, na nich!, a także konsternacja na twarzy arbitrów, którzy zwykle nie protestowali i wychodzili na boisko.
A takie akcje, że ktoś pił piwo czy wódkę, albo palił trawę na trybunach to już chyba przeszło do porządku dziennego. Wiele osób przychodzi na mecze, by usiąść ze znajomymi i pogadać, a niekoniecznie delektować się piłkarskimi popisami. Dobra forma spędzenia wolnego czasu dla kogoś, kto lubi piłkę nożną.

– Jest takie powiedzonko „gdybym wiedział to co wiem”… Grasz dziś w Górniku Lubin – czy jest coś, co dzisiejszy Ty mógłby powiedzieć Tobie z przed – powiedzmy – 10-12 laty – co sprawiłoby, że grałbyś dziś w innym, większym lubińskim klubie? Np. ja samemu sobie bym powiedział – ćwicz więcej rzeczy, których nie umiesz itp
– Być może jeszcze mocniej bym pracował, chociaż z drugiej strony ja nie byłem leniem i zawsze trenowałem i grałem na 100%. Nie wiem czy jest coś takiego co chciałbym sobie powiedzieć. By grać zawodowo w piłkę zabrakło mi naprawdę wielu rzeczy. Po pierwsze talentu, po drugie umiejętności, po trzecie lepszej koordynacji i zwrotności, po czwarte, ale to w marginalnym sensie szczęścia. Szczęście miałem, bo nigdy nie doznałem poważnej kontuzji, a ilu było takich zawodników? Można by liczyć i liczyć. Cieszę się z tego co dało mi życie, bo nie każdy może dostąpić tego zaszczytu i być kapitanem Zagłębia w juniorskich zespołach. [przyp.red. – wypowiedź warta zapamiętania. Zwykle odpowiedź na takie pytanie jest przepełnione wymówkami typu „kontuzja/trener mnie nie lubił/nie miałem agenta/moja pozycja była obsadzona przez syna prezesa itp itd”]

– Widzę na stronie Górnika, że ostatnio Ci „żarło” – 2 mecze i 2 gole. Awans prawie pewny, a wtedy… Odra Ścinawa, Górnik Jawor, Górnik Złotoryja, Konfeks Legnica, Stal Chocianów – w sumie niezłe ekipy. Mimo to – zgaduję – nie masz tremy, co nie ? 🙂
– Moje bramki to dobry wynik jak na defensywnego pomocnika, ale można było wycisnąć jeszcze więcej. Mamy mały zakładzik z chłopakami z osiedla o to kto da więcej punktów w klasyfikacji kanadyjskiej, a każdy z nas gra w innej lidze. Jak wznowią rozgrywki będzie ciekawie. Awans wbrew pozorem taki pewny nie jest. Przewaga jest mała, każde potknięcie może spowodować to, że wypadniemy z premiowanej dwójki, a nikt nie wie czy i kiedy uda się dograć ligę. Niemniej jednak mamy w Górniku bardzo fajny zespół oparty głownie na chłopakach, którzy kiedyś grali w Zagłębiu lub Górniku Polkowice. Tremy na pewno nie będzie, bo przeciwko tym zespołom grałem w niższych ligach, przed powiększeniem IV ligi. Z resztą w tym sezonie graliśmy 7-8 meczów z zespołami z IV ligi, mamy tu na mysli sparingi i puchar i większość z nich wygraliśmy. Nie ma więc się czego bać, bo wszyscy w Górniku wiemy, że nasze miejsce jest przynajmniej szczebel wyżej.

– Myślisz jeszcze o Ekstraklasie? Bo wiesz, stosunkowo niedawno był w niej taki gość… Sylwester Patejuk się nazywał. W Twoim wieku grał dokładnie w takiej samej lidze co Ty teraz 🙂
– Myślę o niej regularnie, gdy ustawiam skład w fantasy 🙂 A tak całkiem poważnie to te marzenia porzuciłem już bardzo dawno. Z drugiej strony spełniam się w inny sposób, pracuję w Biurze Prasowym Zagłębia od 2,5 roku. Naprawdę piękna sprawa. Zawodnicy, których kiedyś dopingowałem z trybun, teraz mijamy się na korytarzach, czy podczas meczów Zagłębia. Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział mi, że będę mogł pogadać na luzie z Filipem Starzyńskim, Lubomirem Guldanem czy innymi zawodnikami to bym go wyśmiał. Wracjąc do meritum pytania, to moim może już nie marzeniem, ale celem jest to, by zagrać na jak najwyższym szczeblu. Metryki już nie oszukam, w kwietniu stuknie mi 25 lat, więc szczebel centralny odpada, ale III liga. Dlaczego nie? Mamy świetną drużynę w Górniku, charakternych chłopaków, dla których IV liga z pewnością nie będzie ostatnim słowem. Chcę, żeby piłka dalej sprawiała mi radość, bo po prostu kocham to robić.

– Pracujesz w klubie, gadasz z zawodnikami… Zdradź mi proszę kilka sekretów 🙂 Czy ktoś w tajemnicy przed sztabem trenerskim gra w PlayArenie (jak Kubicki kiedyś)?
– Myślę, że nie. Ja przynajmniej nie słyszałem, żeby ktoś po cichu grał. Ale fakt Jarek grał i nie było to owiane jakąś tajemnicą. Występowaliśmy razem w drużynie i pamiętam, że Kebsi nigdy nie rozstawał się z telefonem. Ale nie, że odkładał go przed wejściem na boisku tylko biegał z nim w ręce! Dostawał podanie mijał jednego czy dwóch rywali odgrywał i odpisywał na smsa. Dla nas to było mega zabawne, ale przeciwnicy, a zwłaszcza Ci starsi strasznie się gotowali i zaczynało się polowanko. Jarek był jednak mega inteligentny na boisku i przeważnie unikał fizycznych starć z nabuzowanymi rywalami. Jego jakość piłkarska już wtedy była bardzo duża.

– Czy piłkarze naprawdę nie sprawdzają not pomeczowych w gazetach i internecie? Bo w wywiadach mówią, że „może kiedyś, na początku… teraz to nie”
– To jest kwestia mocno indywidualna. Generalnie część zawodników interesuje się bardziej Ekstraklasą i z czystej ciekawości wchodzą, żeby zobaczyć co na temat ich meczu napisała prasa. Spotkałem się jednak z taką opinią, że zwłaszcza po przegranych meczach piłkarze nie powinni sprawdzać i dobijać się opiniami, na które nie mają wpływu.

– Czy któryś piłkarz biega szybciej na 10km niż Marek Wachnik?
– Z pewnością, choć trzeba przyznać, że Marek też jest mega mocny.

– Wawrzyniak (czy powoli też i Trałka) weszli do mediów jako komentatorzy piłkarscy. Mamy w klubie kogoś o takim potencjalne – nazwijmy to – medialnym?
– Pierwszy na myśl od razu przychodzi Evgeni Bashkirov, ale myślę, że spokojnie znalazłoby się więcej do rywalizacji. Co do medialnego potencjału to Filip Starzyński ma spore pojęcie o Ekstraklasie i ciekawe spojrzenie na piłkę. To samo Kuba Żubrowski, który jeszcze zna i jest na bieżąco ze wszystkimi nowinkami z internetu. Myślę, że razem stworzyliby ciekawy duet.

– I na koniec – bo wspomniałeś o Fantasty Ekstraklasie – powiedz, kalkuluje się mieć tam w składzie Simicia? 🙂
– W poprzedniej rundzie jak najbardziej. Zrobił 40 punktów w 10 meczach co jak na obrońcę jest solidnym wynikiem. Teraz niekoniecznie, bo jego cena poszła mocno do góry. W jego cenie jest kilku zawodników z Piasta czy Pogoni, którzy bronią lepiej jako zespół, jest Mladenović, którego ma chyba każdy. W tym momencie Lorenco to bardziej opcja dla tych, którzy muszą nadrabiać punkty, szukają takich „gamechangerów” na jedną kolejkę i liczą, że znajdzie się w polu karnym rywala.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *