Maciej Iwański

Maciej Iwański ur. 7 maja 1981 roku w Krakowie. Wychowanek Omag Oświęcim. Karierę kontynuował w Unii Oświęcim, Szczakowiance Jaworzno, Zagłębiu Lubin (lata 2005-2008), Legii Warszawa, Manisasporze, ŁKS-ie Łódź, Podbeskidziu Bielsko-Biała i Ruchu Chorzów. Po zakończeniu kariery trener i obecnie prezes Soły Oświęcim. Reprezentant Polski.

Jak rozpoczął Pan swoją przygodę z piłką nożną i kto zaprowadził Pana na pierwszy trening w klubie?

Podobno piłkę (włóczkę, wełnę) zacząłem kopać, jak uczyłem się chodzić. W jednej ręce trzymałem rurę od odkurzacza, dla stabilności, a nogami kopałem coś, co przypominało piłkę. Na pierwszy trening poszedłem albo raczej pojechałem z sąsiadem, miałem wtedy 8 lat. Wsiedliśmy do autobusu, po 3 km wysiedliśmy i czekał nas jeszcze spacer 2 km.

Powrót był taki sam, najpierw spacer, a później autobus bądź autostop. I tak do końca szkoły podstawowej.

Unia Oświęcim i seniorska piłka. Czy to był spory przeskok dla Pana?

Z tego co sobie przypominam to na pewno w głowie tak, ale na boisku już nie.

Dlaczego w głowie? Moje warunki fizyczne podpowiadały, że może być ciężko, ale zawsze byłem sprytny i jak już wychodziłem na boisko to sprytem, inteligencją boiskową i umiejętnościami sobie radziłem.

Kiedy myśli Pan trener Andrzej Sermak to…? Czy dzięki niemu i grze w Szczakowiance wypłynął Pan na głębszą wodę?

Andrzej Sermak to była osoba, która bardzo mi pomogła. W tamtych czasach nie było scoutingu nie było Facebooka, Instagrama czy innych możliwości kontaktu z klubami, czy agentami. A trener Sermak chyba widział trochę siebie we mnie. To jest świetny fachowiec, któremu zawsze będę dziękował.

Maciej Iwański w Szczakowiance Jaworzno. Fot. Arkadiusz Ławryniec

Czy to prawda, że zanim trafił Pan do Zagłębia, bardzo lubił przyjeżdżać na obiekt w Lubinie i nawet sobie myślał, że chciałby tam grać na stałe?

Lubiłem grać na stadionie Zagłębia. Zawsze świetnie przygotowana murawa, dużo miejsca do biegania (w tamtych czasach boiska nie musiały być jednakowych rozmiarów). A ja uwielbiałem taki stan rzeczy. Mogłem się rozpędzić, wiedziałem, że piłka mi nie podskoczy w trakcie szybkiego prowadzenia.

Tak, bardzo lubiłem grać na stadionie Zagłębia Lubin.

Przerwa zimowa sezonu 2005/06 – gdyby ktoś wtedy Panu powiedział, że za pół roku będzie Pan brązowym medalistą Mistrzostw Polski, a po kolejnym sezonie Mistrzem, uwierzyłby Pan?

Od dziecka kochałem piłkę, marzyłem i wierzyłem, że zagram w reprezentacji i będę zdobywał medale Mistrzostw Polski. I tutaj się spełniły marzenia. Marzyłem też o innych rzeczach, które się nie spełniły.

Rzuty wolne – dużo czasu Pan poświęcał na ich trenowanie? Czy to raczej naturalny dar? I czy jest to coś, jak jazda na rowerze, że jak człowiek się już nauczy, to nigdy nie zapomina? Jeśli TAK, to co by Pan doradził komuś, kto kiedyś świetnie bił rzuty wolne, a od 2 sezonów nic nie „ukłuł”?

Jak wszystko w życiu, również stałe fragmenty gry czy rzuty wolne są efektem pracy i powtarzalności. Można powiedzieć, że osoba z mniejszą stopą i wysokim podbiciem, a taką mam, ma łatwiej uderzyć piłkę o rozmiarze 5, bo naturalnie bez obawy, że kopnie kreta układa nogę do strzału. Ale to wszystko zależy od techniki strzału.

Pamiętam jak trener Motyka w Szczakowiance podszedł do mnie po treningu i mówi: „Nie, nie. Jak Ty nabiegasz na tę piłkę? Jak Ty układasz stopę? Tak, to Ty nigdy nie będziesz strzelał bramek!”. Nie minęło dwa tygodnie, przyszedł znowu, stoi z boku i patrzy. A tu jedno okienko, drugie, trzecie. W końcu podchodzi i mówi: „Jak opanujesz ten strzał i tę technikę strzału, to będziesz strzelał bramkę za bramką”.

1 kwietnia 2006 – mecz Zagłębia w Kielcach z Koroną – to był premierowy mecz na tamtejszej arenie. Czuł Pan powiew europejskości? Robił na Panu wrażenie ten stadion, wówczas najnowocześniejszy w Polsce?

Chyba na nas wszystkich robił wrażenie stadion Korony w tamtym czasie. Zresztą chyba z Zagłębiem tam nie przegrałem, a strzeliłem kilka bramek i zaliczyłem kilka asyst.

Początek sezonu 2006/07 z trenerem Klejndinstem okazał się falstartem. Co się stało?

Nie da się jednoznacznie powiedzieć, co się stało na początku sezonu 2006/07. Zaczęliśmy go słabo, ale za to, jak skończyliśmy! Trzeba głośno powiedzieć, że trener Klejdinst przyłożył swoją cegiełkę do mistrzostwa.

Ja wiele mu zawdzięczam. Jeździłem na większość meczów kadry młodzieżowej, w której był trenerem. Sporo się od niego nauczyłem.

Europejskie puchary i mecz z Dynamem Mińsk. Czego zabrakło żeby awansować?

Pewnie w tamtym czasie doświadczenia i takie typowe przepompownie sportowe. Zawsze się czekało na grę w pucharach, a jak już przyszło zagrać, to cała otoczka i przemotywowanie powiązało nam nogi.

Sierpień 2007 i „wakacje” w Turcji. Żałował Pan, że transfer nie wypalił?

Przymusowe wakacje w Turcji, bo tak to można nazwać. Po fiasku rozmów między klubami usłyszałem słowa „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”. Oczywiście znałem to powiedzenie, ale utkwiło mi do dziś. Wiadomo, przecież na koniec tamtego sezonu świętowaliśmy Mistrzostwo Polski!

Maciej Iwański. Fot. Janusz Napiórkowski

Nastają „rządy” Michniewicza i jednym z jego pomysłów było… picie karotki. Jak Pan to znosił? Czuł Pan wpływ tego picia na formę? No i jaki jest Pana stosunek do karotki dziś? Mdli Pana na jej widok?

Karotki nie wymyślił Michniewicz, a Profesor Chmura. Ja nie pijam takich napojów, bo mają za dużo cukru.

A wtedy? Zdarzało się nie wypić w ogóle, ale zdarzało się też wypić całą.

A pączki? Jaki jest Pana stosunek do pączków? Wkurzała Pana ta ksywka? Czy raczej to „przesadzony” temat, który funkcjonował tylko wśród kibiców, nie w szatni?

Pączki. Nigdy ich nie lubiłem. Wymyślił to jakiś dziennikarz, a kibice podłapali. Tak wyglądają media w tych czasach. Jak ktoś chce, to zmanipuluje mediami rzeczywistość. Wystarczy popatrzyć na obecne czasy.

Za co opieprzył Pan Michniewicza po meczu z Pogonią?

Ja nie pamiętam, żebym opieprzył Michniewicza po jakimś meczu. To on był przecież od opieprzania nas.

Była jedna sytuacja na boisku, ale to było nieporozumienie. Trener zaczął opieprzać mnie za stratę, którą popełnił mój kolega. A że sprawiedliwość musi być, więc nie pozostałem cicho. Wszystko jednak zostało wyjaśnione bardzo szybko.

Wierzył Pan w Mistrzostwo Polski przed wyjazdem na Legię w ostatniej kolejce?

Oczywiście, że wierzyłem w Mistrzostwo.

Maciej Iwański w barwach Zagłębia podczas meczu z Koroną Kielce. Fot. zaglebie.com

Ludzie wiedzą, że był Pan Królem Asyst w sezonie mistrzowskim? Czy trzeba im przypominać? Pamięta Pan, ile miał tych asyst?

Ja naliczyłem bodajże 23 asysty, ale jedną podkradłem Łobo.

Jedyne Mistrzostwo Polski wywalczył Pan właśnie w miedziowych barwach? Jakie ono ma dla Pana znaczenie?

Mistrzostwo w tym momencie ma znaczenie sentymentalne. Spełniłem jedno z marzeń poparte ciężką przyjemną pracą.

Drużyna Zagłębia z Maciejem Iwańskim podczas wręczania medali za Mistrzostwo Polski 2007 r. Fot. zaglebie.org

Czy zawodnicy Zagłębia dążyli do odwołania trenera Michniewicza? Szkoleniowiec kiedyś wspominał o tym w mediach?

Piłkarze nie dążyli do zmiany trenera. Nie piłkarze są od wyboru trenera.

Ponoć jeden zawodnik Zagłębia indywidualnie przygotowywał się do meczów i na dzień przed spotkaniem na pobudzenie miał zawsze trening interwałowy?

Jeden z piłkarzy indywidualnie się przygotowywał? Jeśli o mnie chodzi to nie do końca indywidualnie, ale tak miałem przy trenerze Ulatowskim. Dwa dni do meczu mój organizm potrzebował wzmożoną regenerację z masażami z dodatkowym stretchingiem i mniejszą intensywnością, a dzień przed meczem lubiłem pobudzenie i większą intensywność. Tu mniej, tu więcej.

W ilu meczach, jakie rozegrał Pan w barwach Zagłębia, w przerwie to Maciek Iwański musiał dotrzeć do kolegów i zmobilizować odpowiednio do walki w drugiej połowie?

Ja nigdy nie byłem mówcą w szatni. Dla mnie to nawet było śmieszne, jak ktoś wygłaszał przemówienia. Zawsze byłem skoncentrowany i zaangażowany w 100%. Ja na boisku miałem niewyparzoną buzię i tam potrafiłem pokrzyczeć, ale w szatni nie.

Kto był lepszym napastnikiem? Chałbiński czy Piszczek?

Z Chałbiego się naśmiewaliśmy z Łobo (pozytywnie), żeby w polu karnym biegał między słupkami, to zawsze go tam trafimy i będzie miał więcej bramek. Jak słuchał to strzelał!

A Piszczu jako młody chłopak już miał smykałkę do strzelania bramek. Mógł zostać dobrym napastnikiem, a został genialnym obrońcą i super człowiekiem.

Spodziewał się Pan, że Łukasz Piszczek zrobi aż taką karierę, czy może myślał Pan, że Szymek Pawłowski osiągnie więcej?

Nie lubię porównań. Łukasz czy Chałbi, Szymek czy Łukasz. Ja zawsze dużo wymagałem nie tylko od siebie, ale i od innych a szczególnie od tych, u których widziałem potencjał. A Łukasz taki był. Nie raz usłyszał ode mnie ostre słowa, ale zawsze miały go motywować.

W zagłębiu był jak mój młodszy brat. Cieszę się, że zrobił światową karierę. A Szymek również jest super piłkarzem i super człowiekiem.

Żałował Pan kiedyś decyzji o opuszczeniu Zagłębia? W Lubinie miał Pan status gwiazdy.

Coś Panu powiem. W Lubinie nie szanowało się swego czasu piłkarzy, którzy w klubie już byli i zdobyli największe sukcesy. Pokazały to zwolnienia zawodników po głupiej aferze, o której nie mówimy, bo po co mówić prawdę.

Sprzedało się, to tak, ponieśliśmy konsekwencje! Zostawiamy to już i nie wracamy do tego. Nigdy nigdzie nie czułem się jak gwiazda, ani nią nie byłem. Zagłębie to klub, z którym osiągnąłem największe sukcesy i zawsze będę o nich pamiętał i dobrze wspominał. Poznałem tam dobrych ludzi jak i pozorantów życiowych.

Życzę wam jak najlepiej. A czy tęsknie, tęskniłem? Owszem, nawet bardzo, ale wiedziałem, że to nigdy już nie wróci.

Maciej Iwański walczący o piłkę z Brzyskim z Ruchu Chorzów. Fot. zaglebie.org

Gdyby Zagłębie nie zostało relegowane z ligi, odszedłby Pan do Legii? Czy po odejściu z Zagłębia była kiedykolwiek opcja powrotu? O ile dobrze kojarzę, wybudował Pan tu dom.

Nie wiem. Legia była klubem, w którym chciałem grać od dziecka, czyli kolejne marzenie. Nie odpowiem Panu czy bym odszedł. Odpowiem inaczej. Wybudowałem dom pod Lubinem nie po to, żeby za chwilę się przenosić do innego klubu w Polsce.

W Zagłębiu w ciągu 3 lat zdobyliśmy 3 miejsce, 1 miejsce i 5 miejsce, 2 razy graliśmy w finale Pucharu Polski (wiadomo teraz, że jeden puchar powinniśmy zdobyć), a jakby Pan był na boisku, to może i oba powinniśmy podnieść, ale nie wnikajmy. Zdobyliśmy za to superpuchar Polski.

Nie znajdziecie drużyny w historii Zagłębia bardziej utytułowanej. I życzę, by taką drużynę udało się jeszcze stworzyć.

Czy pamiętny mecz z Cracovią miał większy wpływ na Pana karierę i postrzeganie Pana osoby w piłkarskim świecie?

Mecz z Cracovią. Wszystko w pytaniu jest odpowiedzią.

Czego zabrakło żeby z Legią świętować Mistrzostwo Polski? Zdobył Pan tylko Superpuchar, podobnie jak z Zagłębiem.

Superpuchar i Puchar Polski. Zabrakło normalności w klubie. Mieliśmy świetnego trenera, świetnych zawodników i nie zdobywaliśmy tytułów. Trzeba pamiętać, jak wyglądała w tamtym czasie relacja klub-kibice i kto na tym wszystkim cierpiał.

Maciej Iwański w meczu ze Śląskiem. Fot. Mishka

Transfer do Turcji. Czy to był Pana zdaniem dobry wybór? Jak Pan odnalazł się w lidze tureckiej i kraju o mocno odmiennej kulturze niż nasza?

Liga turecka, polecam każdemu. Wybór trochę z przymusu, w odniesieniu do pytania o mecz z Cracovią, ale jako liga, bardzo ciekawa. Intensywność i umiejętności zdecydowanie wyższe niż w naszej lidze.

Skąd wziął się pomysł na powrót do Polski i grze w ŁKS-ie Łódź?

W Turcji oprócz tego, że liga jest fantastyczna, to niestety brak wypłat spowodował moje zerwanie kontraktu z winy klubu. ŁKS to pomyłka w tamtym czasie, choć klub o dużych tradycjach i szkoda, że tak wyszło.

Maciej Iwański w ŁKS Łódź Fot. Maciej Stanik

Powrót z Turcji i gra w Podbeskidziu Bielsko Biała. Jak Pan wspomina ten czas? Czy oprócz Podbeskidzia były jeszcze jakieś konkretne oferty?

Podbeskidzie to klub, w którym chciałem zakończyć karierę. Fantastyczni piłkarze, wspaniała atmosfera i niestety wszechwiedzący rządzący, którzy swoimi nieodpowiedzialnymi decyzjami zniszczyli to, co mozolnie budowaliśmy w szatni i na boisku.

Tak. Podbeskidzie i – przypomnę – trener Michniewicz, który mnie namówił na grę w tym klubie to świetna decyzja.

Maciej Iwański w Podbeskidziu Bielsko-Biała

Przez zamieszanie z Manisasporem i decyzje FIFY stracił Pan kilka miesięcy i nie mógł grać? Jak radził sobie Pan z tym?

To, że nie grałem, to błąd jednego z pracowników Podbeskidzia. Fajny chłopak, ale miał małą wiedzę w tamtym czasie.

Maciej Iwański w Manisaspor Fot. Maciek Gillert

Oficjalne zakończenie kariery to Ruch Chorzów czy jednak Unia Oświęcim?

Można powiedzieć, że i w Ruchu i Unii zakończyłem karierę. Ruch popełnił podobny błąd jak Podbeskidzie i nie chodzi tu o moją osobę, a Unia to klub, w którym spędziłem okres szkoły średniej.

Wielki sentyment …

Maciej Iwański w Unii Oświęcim. Fot. Jerzy Zaborski

Debiut w reprezentacji i asysta. Drugi mecz w kadrze i gol. Czy zamieniłby Pan to na np. wyjazd na Mundial (nie grając tam nawet minuty)?

Nie zamieniłbym ani asysty, ani bramki. Ja wyjazdów z reprezentacją miałem bardzo dużo. Praktycznie przez 3 lata jeździłem na większość zgrupowań, ale meczów nie grałem.

Zdecydowanie wole grać niż jeździć.

Wielokrotnie media sugerowały, że Maciek Iwański ma konflikt z Leo Beenhakkerem. Po latach, z perspektywy czasu, potwierdzi Pan to? Jak to w ogóle było, że selekcjoner tak rzadko korzystał z najlepszego pomocnika polskiej ligi?

Jaki konflikt z Beenhakkerem. Byłem zapatrzony w gościa jak w obrazek. Do dzisiaj wiem, że to najlepszy fachowiec, z jakim pracowałem.

Ile jest prawdy w aferze alkoholowej i usunięciu Pana z kadry? Jaki wpływ na to miał Franciszek Smuda?

Jest dużo prawdy, bo rzeczywiście zostałem odsunięty po rozdmuchanej aferze alkoholowej, choć oficjalnie zostałem odsunięty za złamanie regulaminu.

A jaka była prawda? Liczyłem na kolegów, że któryś będzie miał kiedyś jaja i cokolwiek powie. Umiesz liczyć? Licz na siebie.

Maciej Iwański podczas meczu Polska-Estonia w 2007 roku. Fot. www.laczynaspilka.pl

Czy jako trener chciałby Pan mieć w szatni Maćka Iwańskiego? Nie chodzi o umiejętności piłkarskie, ale o charakter i prostolinijność.

Chciałbym mieć jedenastkę ludzi, którzy mówią to co myślą, którzy mają charakter i którzy są w stanie dać więcej z siebie, niż pokazują badania!

Rozumiałbym właśnie takich, a zdecydowanie lepiej mieć więcej charakternych zawodników, bo nie muszą oni potrafić ze sobą rozmawiać, ale na pewno zostawią całe serce na boisku. A konflikty? Jak komuś nie zależy, to nie ma konfliktów.

Czy w związku z tym, że pracuje Pan z dzieciakami, pańskie podeście do piłki się zmieniło? Czy inaczej się z nimi komunikuje, niż z kolegami z boiska?

Nic się nie zmieniło. Ja zawsze miałem dobre podejście do dzieci, choć jestem wymagający i stanowczy. To ja lubię dzieciaki.

Maciej Iwański prezes Soły Oświęcim. Z jakimi problemami boryka się prezes klubu i czy piłkarskie doświadczenie pomaga w ich rozwiązywaniu?

Prezesostwo to przypadek. Wprowadziliśmy model zachodni i koncentrujemy się na szkoleniu młodzieży. Zaczynamy od fundamentów, a przyszłość pokaże, czy nasz pomysł był dobry. Ciągle sprzątamy po poprzednikach. A efekty naszej pracy powoli przychodzą. (więcej o tym tutaj)

Maciej Iwański został nowym prezesem KS Soła Oświęcim. Fot. Jola Wodniak

W wywiadzie dla Piłki Nożnej powiedział Pan kiedyś, że zadba, by synek grał w piłkę lepiej od Pana. Teraz jest ich dwóch. Jak im z tym idzie?

Jeżeli będą chcieli grać w piłkę i będą mieli zacięcie, to będę im pomagał, jak tylko potrafię, ale nic na siłę. Chciałbym by wyrośli na dobrych ludzi. Unikat naszych czasów.

Co by chciał Pan przekazać lubińskim kibicom? Czy do Zagłębia pozostał sentyment?

Gra dla Zagłębia pozostanie zawsze w moim serduchu. Najwspanialsze chwile i świetna drużyna. Na koniec dodam też, że bez Drażena Beska i Janka Kubota nie byłoby sukcesów naszej drużyny.

3 thoughts on “Maciej Iwański

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *