Mariusz Olbiński

Mariusz Olbiński ur. 26 listopada 1964 Częstochowa. Wychowanek Rakowa Częstochowa. Zawodnik Chrobrego Głogów, Zagłębia Lubin, Miedzi Legnica. Dalszą karierę kontynuował we francuskim Lons-le-Saunier. Po zakończeniu kariery zawodniczej został szkoleniowcem tej drużyny, a obecnie pracuje z młodzieżą w tym klubie.

Jak rozpoczął Pan przygodę z piłką? Kto zaprowadził Pana na pierwszy trening?

Przygodę z piłką rozpocząłem z moim bratem bliźniakiem w wieku 9-10 lat. Na pierwszy trening w drużynie Rakowa zaprowadził nas ojciec, który był naszym największym fanem. Prowadził zeszyt, w którym zapisywał nasze występy, strzelone bramki w każdej kategorii wiekowej, wycinał z gazet wszystkie wycinki, które nas dotyczyły.

Mamy ten notes do dzisiaj.

Proszę opowiedzieć o swoich początkach w Rakowie i szkoleniu szczebel po szczeblu w czasach juniorskich?

W RKS Raków Częstochowa przeszedłem wszystkie szczeble szkolenia od trampkarzy po seniorów. W trampkarzach w sezonie 1978/1979 w 24 meczach strzeliłem 17 bramek. Rok później w drużynie juniora młodszego rozegrałem 16 meczów i zdobyłem 23 gole. W sezonie 1980/1981 w 20 meczach miałem 20 bramek i awansowaliśmy do VIII Ogólnopolskiej Spartakiady Młodzieży, która była rozgrywana w Lublinie. Zagrałem tam w czterech meczach i strzeliłem 2 bramki, a Raków uplasował się na 12 miejscu.

W juniorach w sezonie 1981/1982 w 18 meczach strzeliłem 23 bramki. Zagraliśmy też w eliminacjach do Mistrzostw Polski Juniorów. W grupie graliśmy z Kaliszem, Zduńską Wolą, Odrą Opole i Górnikiem Wałbrzych. W 4 meczach strzeliłem 3 bramki. Następnie w półfinałach Mistrzostw Polski juniorów rozgrywanych w Częstochowie zagrałem w 3 meczach przeciwko Bałtykowi Gdynia, Lechowi Poznań i Błękitnym Kielce. Udało mi się strzelić 2 bramki. W tych mistrzostwach zajęliśmy miejsce 5-6 w Polsce.

Raków Częstochowa to klub, który dobrze pracował z młodzieżą. Warto wspomnieć paru zawodników, którzy są wychowankami lub dołączyli w czasach juniorskich do drużyny. Są to: Mariusz Kuraś, Jacek Mróz, Artur Minkina czy Waldemar Żebrowski. Z młodszych roczników należy wspomnieć Jerzego Brzęczka, Jacka Magierę, Krzysztofa Kołaczyka czy Jakuba Błaszczykowskiego. Moim pierwszym trenerem był pan Jasiński, później prowadził mnie trener Kokot, a następnie Basiński. Trener Zbigniew Dobosz zmienił spostrzeganie piłki nożnej w Rakowie.

Pamięta Pan swój debiut w pierwszej drużynie Rakowa? Proszę opowiedzieć jakie emocje temu towarzyszyły?

W 1983 roku debiutowałem w pierwszej drużynie Rakowa jako 19-latek. Był to mecz z Koroną Kielce w drugiej lidze. Wielka radość z tego powodu. Mój Ojciec był ze mnie bardzo dumny.

Olbiński podczas debiutu w Rakowie
Mariusz Olbiński podczas debiutu w Rakowie Częstochowa

Gra w barwach Rakowa w drugiej i trzeciej lidze. Proszę omówić ten czas z Pana perspektywy.

Grałem w pierwszej drużynie Rakowa w drugiej i trzeciej lidze. Rozegrałem kilkanaście meczów i strzeliłem 6 bramek. Moją grę w Rakowie przerwało powołanie do wojska. Ostatni mecz rozegrałem 20 października 1985 roku.

Jak trafił Pan do Chrobrego Głogów?

Wiązało się to z powołaniem do wojska. Dzięki mojemu Ojcu, trenerowi Rakowa Kokotowi i kierownikowi Chrobrego Tadeuszowi Tokarzowi otrzymałem możliwość grania i trenowania w Chrobrym Głogów. Przez dwa lata grałem jako żołnierz jednostki wojskowej w Głogowie. Na mecze i treningi dostawałem przepustki, a na noc musiałem wracać do koszar.

Bardzo dobrze wspominam ten czas. Chrobry pozostanie dla mnie zawsze klubem szczególnym w moim życiu. Tutaj dostałem swój pierwszy kontrakt (w Rakowie byłem na stypendium). W Głogowie uczyłem się życia, poznałem wielu nowych zawodników, którzy stali się później moimi przyjaciółmi na boisku i poza nim.

Proszę przybliżyć czas spędzony w Chrobrym? Jak Pan funkcjonował w mieście i w klubie, z kim się zaprzyjaźnił?

W Chrobrym grałem z Tadeuszem Fajferem, Mieczysławem Kopyckim, Janem Adaszyńskim, Janem Bębnem, Kliszkowiakiem i wieloma innymi. Przy takich zawodnikach nabierałem doświadczenia i ogrania. Mieliśmy całkiem dobrą paczkę zawodników, która pozwalała osiągać nam niezłe wyniki. Nie można zapomnieć oczywiście o Mirku Prokopie i Henryku Gałce, którzy strzelali sporo bramek.

Poza boiskiem drużyna była wielką rodziną i panowała świetna atmosfera. Bardzo miło wspominam te czasy.

W sezonie 1986/1987 walczyliśmy w barażach o pozostanie w drugiej lidze z Uranią Ruda Śląska. Niestety przegraliśmy u nich 2:0, a w Głogowie było 2:1 dla nas. W Chrobrym Głogów grałem w latach 1986-1989 i strzeliłem łącznie w drugiej i trzeciej lidze 35 bramek.

Olbiński z kolegami z Chrobrego Głogów na tle klubowego autokaru
Mariusz Olbiński z kolegami z Chrobrego Głogów na tle klubowego autokaru

Czy wierzy Pan w piłkarskie przesądy? Zawsze na przedmeczowe rozgrzewki wychodził Pan ostatni. Czym było to spowodowane?

Myślę, że wszyscy piłkarze moja jakieś zwyczaje. Wychodziłem ostatni z szatni to prawda, ale to nie było z niczym spowodowane.

Jak układała się Panu współpraca na boisku i poza nim z Darkiem Lewandowskim?

Z Darkiem Lewandowskim (tutaj) poznaliśmy się w wojsku i wspólnie graliśmy w Chrobrym. Darek rok wcześniej ode mnie skończył służbę wojskową. Nasze stosunki na boisku i poza nim były bardzo dobre. Często spędzaliśmy wspólnie czas na treningach czy meczach. Byłem świadkiem na jego ślubie z Katarzyną.

Czy często mylono Pana z bratem? Ponoć na jednej z przedmeczowych odpraw w Głogowie trener zbaraniał, jak mijał się z Pana Bratem wychodzącym z szatni.

To prawda. Mój brat często przyjeżdżał na moje mecze i mylono go ze mną. Nawet moim kolegom z drużyny i trenerom to się zdarzało. My byliśmy do tego przyzwyczajeni i to trwa do tej pory.

Kto sprowadził Pana do Zagłębia Lubin i jak Pan porówna warunki panujące w Głogowie z warunkami z Lubina? (szatnie, obiekty, treningi)

Do Lubina trafiłem w połowie sezonu 1989/1990 wraz z Darkiem Lewandowskim. Myślę, że dużą rolę w sprowadzeniu mnie i Darka do Lubina odegrał Janusz Kubot, z którym graliśmy wspólnie w Chrobrym. To on przekonał kierownictwo lubińskiego klubu, że warto na nas postawić. Byliśmy wyróżniającymi się zawodnikami w trzeciej lidze.

Dla mnie osobiście to była wielka nobilitacja i wyróżnienie, że trafiłem do klubu w jednym z lepszych okresów w historii.

Olbiński z kolegami z drużyny Zagłębia Lubin podczas pobytu we Francji
Mariusz Olbiński z kolegami z drużyny Zagłębia Lubin podczas pobytu we Francji

Jak został Pan przyjęty przez lubińską szatnię? Proszę opowiedzieć o pierwszych znajomościach, obserwacjach itd.

Wejście do takiej szatni to było ciekawe przeżycie. Poznanie Jarka Bako, Dariusza Marciniaka, Adama Zejera, Zbyszka Szewczyka (tutaj), Stefana Machaja to coś niesamowitego. Dla mnie to było wielkie przeżycie.

Poza tym był to czas wielu sukcesów: wicemistrzostwo Polski, później mistrzostwo, gra w europejskich pucharach.

Pamięta Pan swój pierwszy mecz w barwach Zagłębia?

Oczywiście. Zadebiutowałem w meczu z Górnikiem Zabrze w dniu 17 marca 1990 roku. To był mecz wyjazdowy, który zremisowaliśmy po bramce Romualda Kujawy.

A pierwszą bramkę w barwach Zagłębia?

4 listopada 1990 roku w Bydgoszczy strzeliłem swoją pierwszą ligową bramkę. Mecz przegraliśmy 2:1.

Pamiętam, że Zbyszek Szewczyk wykonywał rzut wolny i po jego dośrodkowaniu strzeliłem bramkę dającą remis. Niestety parę minut później straciliśmy bramkę na 2:1 i nie odrobiliśmy już wyniku.

Moje statystyki w klubie był następujące:

Wiosną 1990 roku rozegrałem 6 meczów dla Zagłębia. W mistrzowskim sezonie zagrałem 18 razy i strzeliłem jedną bramkę, o której wspomniałem wyżej. Jesienią 1991 roku zagrałem w 9 meczach i strzeliłem 2 bramki.

Puchar Intertoto. Pamięta Pan, komu strzelił bramkę i w jakich meczach zagrał?

Jeśli dobrze pamiętam, to zagrałem w trzech meczach. W domowym meczu w Lubinie z IFK Norrköping strzeliłem bramkę i mecz zakończył się naszym zwycięstwem 2:1.

W kolejnym meczu z FC Lyngby Kopenhaga również zagrałem, ale nie udało mi się zdobyć bramki. Wygraliśmy wtedy 3:0 po dwóch bramkach Adama Zejera i jednej Mariusza Urbaniaka (tutaj).

Mecz ze Sports Lausanne przegraliśmy 1:3. W tym meczu wywalczyłem karnego i nabawiłem się kontuzji barku.

Olbiński w barwach Zagłębia Lubin w meczu pucharowym
Mariusz Olbiński w barwach Zagłębia Lubin w meczu pucharowym

A w Pucharze Mistrzów w dwumeczu z Broendby Kopenhaga?

W Kopenhadze nie zagrałem. Miałem za to okazję powalczyć z Duńczykami w meczu domowym. Wygraliśmy ten mecz 2:1. Niestety pierwszy mecz przegraliśmy 3:0 i odpadliśmy z dalszej rywalizacji.

Wiosną 1992 roku wrócił Pan do drugoligowego Chrobrego Głogów. Co spowodowało taki ruch z Pana strony?

To proste. Nie łapałem się już w Lubinie, a chciałem grać. Taki układ pasował obu stronom.

Po półrocznym pobycie w Głogowie przeniósł się Pan do Miedzi Legnica? Jak Pan funkcjonował w tamtej drużynie?

W Miedzi Legnica spędziłem cztery miesiące i w tym klubie zakończyłem swoją przygodę piłkarską w Polsce. Do legnickiego klubu przeszedłem z Chrobrego Głogów w letniej przerwie. W Głogowie spędziłem sezon 1991/1992 w drugiej lidze. Pojechałem na obóz do Czech, gdzie dowiedzieliśmy się, że rywalem Miedzi będzie AS Monaco.

1 sierpnia 1992 roku miałem okazję powrócić na stadion w Lubinie, bo rozgrywaliśmy mecz o Superpuchar Polski z Lechem Poznań, który był mistrzem kraju. Prowadziliśmy już 2:0 z Lechem, ale niestety ulegliśmy im 2:4.

Olbiński przed meczem z AS Monaco
Mariusz Olbiński przed meczem z AS Monaco

Mecze pucharowe z Monaco. Czy uważał się Pan za ogranego zawodnika i nie było to żadnym novum? Jak wspomina Pan mecz rozgrywany na stadionie w Lubinie? Otoczka wyjazdu do Monaco?

16 września 1992 roku Miedź zagrała pierwszy mecz. Mecz odbył się w Lubinie, ponieważ obiekt w Legnicy nie spełniał wymogów. Nie było mi dane zagrać przed lubińską publicznością. Byliśmy skazywani na sromotną porażkę, a przegraliśmy tylko 0:1.

Dwa tygodnie później rozegraliśmy mecz na stadionie Louisa II. Wszedłem na boisko za kontuzjowanego Dziarmagę. Mecz zakończył się remisem.

Po meczu z Monaco został Pan we Francji i tam kontynuował karierę?

Po pucharowym meczu w Monaco nie wróciłem razem z drużyną Miedzi do Legnicy, tylko zostałem we Francji.

Olbiński z drużyną Miedzi Legnica po meczu z AS Monaco
Mariusz Olbiński z drużyną Miedzi Legnica po meczu z AS Monaco

Proszę opowiedzieć o klubie, z którym się Pan związał. Jak potoczyła się dalsza Pana kariera we Francji?

Związałem się z klubem Lons-le-Saunier. We Francji początkowo miałem zostać 2-3 sezony. Moja „kariera” potoczyła się bardzo szybko. Poznałem swoją przyszłą żonę, założyłem rodzinę i do dzisiaj mieszkam we Francji.

Muszę przyznać, że klub starał się stworzyć mi jak najlepsze warunki do grania i do życia. Byłem zawodnikiem tego klubu w latach 1992-1999.

Czy po zakończeniu kariery wiedział Pan od razu, że zajmie się trenerką? Proszę przybliżyć swoje osiągnięcia w pracy trenerskiej? Czym obecnie się Pan zajmuje?

Zaraz po zakończeniu grania zostałem trenerem pierwszej drużyny Lons-le-Saunier i prowadziłem ją do 2003 roku. Obdarzono mnie dużym zaufaniem, powierzając mi prowadzenie zespołu. Poza tym znałem panujące realia i drużynę.

Po zakończeniu pracy z seniorami zająłem się pracą z młodzieżą. Dobrze czułem się w klubie, więc otrzymałem propozycję pracy z drużynami od U-13 do U-16. Cały czas jestem czynnym trenerem i obecnie prowadzę drużynę U-16.

Olbiński ze swoim podopiecznymi z RCL
Mariusz Olbiński ze swoim podopiecznymi z RCL

Post scriptum

Patrząc na to wszystko z perspektywy lat, to emocje sportowe przeżyłem w Zagłębiu Lubin, gdzie miałem okazję pograć w mistrzowskiej drużynie i w europejskich pucharach. Do Chrobrego Głogów podchodzę z wielkim sentymentem, ponieważ tutaj zaczynałem się rozwijać piłkarsko i funkcjonować poza rodzinnym domem.

4 thoughts on “Mariusz Olbiński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *